sobota, 1 grudnia 2007

I tak minął Wieczór i Poranek- Dzień Czwarty

Dziś od rana, jak wstałem, przygotowałem się do wyjścia i polazłem z rodzinką na Chrzest ;)
Ponieważ dziecko mojej kuzynki Chrzczone było w Kościele Francmanów na Kruczej, tam musieliśmy się udać :PP

Jakieś parę do parunastu minut przed Eucharystią, mama zaproponowała mi ażebym służył do Mszy Św. Miałem przy sobie legitke ministranta więc poszedłem ;] Okazało się, że byłem jedynym przedstawicielem LSO na Mszy :P

Nowa Parafia, Nowy Ksiądz, Nowe urozmaicenia przy służbie (a raczej brak starych)

Nie powiem, że było prosto, ale poradziłem sobie. [Chyba] :P

Najpierw Chrzest, a potem Chrzciny :PP A na końcu powrót do domku ;P
W domu zasiadłem na chwilę do komputerka, po czym przypomniałem sobie, że od wczoraj we Wrocku jest Mentor a jeszcze się nie widzieliśmy. Wyszedłem do "Kany" zobaczyć czy go tam nima. Nie było :PP


Ruszyłem więc na osiedle gdzie mieszka Jego ciotka i aktualnie on ;P Wydawało mi się, że znam drogę. Szliśmy tą drogą kiedyś z Mentorem... Ale:
-Było to lato
-Było jasno
-Było wcześnie
-Było dużo luda po drodze
-Było nas dwóch

To takie główne różnice przez, które zrobiłem tym razem dwa lub trzy kółka ;]

Kiedy po długiej przeprawie dotarłem na to osiedle... dowiedziałem się od Cioci Mentora że poszedł on już godzinę temu do Kany... ;PP

Miałem już iść... ale nazwa ulicy coś mi mówi... "Burzowa"... hmm coś mi się kojarzy... Właśnie to tu gdzieś mieszka kumpela z klasy... (Ci ludzie w klasie są zaczepiści ale niestety każdy mieszka gdzieś daleko od innych... Nawet jak dwie trzy osób są blisko siebie to nie tworzymy takiej silnej społeczności, przez wzgląd na odległość)
Podszedłem pod adres, który widniał na mej ręce w postaci malutkiej kropeczki (reszta się zmyła i to tak dokładnie) pogadaliśmy i polazłem na autobus (nie chciałem się przedzierać przez Leśno-miejskie ostępy z powrotem)
Pomogłem jakiemuś człowiekowi dotrzeć na Dworzec Główny... właściwie tylko doprowadziłem go do Tramwajów... dalej sam sobie poradził lepiej niż ja :PP i dotarłem do Salki...

Tam spotkałem Mentora i Mariusza (i paręnaście innych osób) Poniewarz ani ja ani Mariusz nie mieliśmy chęci iść na Andrzejki ("Ja" -Jakoś mi nastrój przez ostatnie kilka lat szwankuje :PP) Mentor też nie miał zamiaru zabawić dłużej więc poszliśmy... Między czasie Pluszor wybiegła z budynku w ciemny, już, ogród. Próbowałem Jej pomóc ale nie chciała pomocy... chciała chwilę pomyśleć... pobyć samotnie... no cóż... nie wtrącałem się.

Podczas powrotu z Mariuszem (Moim Animatorem MAGISowym) i Mentorem, wpadliśmy na genialne plany szerzenia MAGISu w świecie .... (poczynająć od LOXV Wrocław i parafii Św. Klemensa Marii Dworzaka)
Te plany Trza będzie przedstawić Diakonowi jutro (albo jeszcze dziś ;] :P ) a całej Wspólnocie w środę (na "Kolacji u Stacha") lub w Piątek na spotkaniu MAGISowym....



Później wróciłem do domu i spisałem dzień tutaj...
Kolejny Dzień przeżyty na "JEGO" Chwałę.


Dzięki że jesteście.
"Lubie Nas".




edit:
20min. po północy wpadł do mnie FLugsS odprowadzając siostrę po Andrzejkach w Kanie... Ona chyba dorasta... a ON wyzdrowiał ;d
zastanawiam się kiedy pisać posty, żeby mnie nic nie zaskoczyło :PP

Dalej dziękuje Wam, że jesteście.
A Tobie FlugsS że wróciłeś do społeczeństwa :PP