środa, 23 grudnia 2009

Życzenia

Nie życzę Ci drecha w Mercu,
Nie życzę Sławy przez lata.
Życzę Ci dziś Boga w sercu.
Życzę Ci w człowieku brata.


Nie życzę panien na Tacy.
Nie życzę z pieniędzmi Trzosów.
Życzę Ci owoców pracy.
Życzę Ci życzliwych głosów.

piątek, 18 grudnia 2009

news

Jeśli chodzi o wieści jako takie o mnie, to nie podobał się mojej babci mój kaszel jaki pozostał po ostatniej chorobie, więc poszedłem do lekarza się zdiagnozować i zostałem usadzony w domu na 3-4 dni.

Dostałem taki śmieszny lek który ma całą stronę skutków ubocznych, i wczoraj rzucił mi się na brzuch i w konsekwencji też trochę na (narząd umięśniony zwieraczami). Dziś już tylko miałem dzikie jazdy w głowie, więc jest dobrze.

Zauważyłem swoje uzależnienie od Boga w ludziach. Szczególnie we Wspólnocie.

Nie wiem dlaczego z natchnieniem przyszły mi ostatnio trochę pomioty dekadentyzmu.

Skończę jeszcze starą balladę i może poszukam gdzieś pozytywnych motywów.

fałsz

"Fałsz"

Gdzie dzisiejszy poeta natchnienia szuka?
Komu da pytanie gdy świat go oszuka?
Oszuka go przyszłość, oszukają rządze.
Oszuka dzień dzisiejszy, skłamią pieniądze.

Oszuka polityk, w masce znajdzie chłopa.
Wyzbyta cnoty, oszuka go robota.
Okłamie go władza, fałsz znajdzie w chołocie
I duch Jego wrzący, zamarznie w tym chłodzie.


W fałszu ujrzy namiastki: Świąt i Tradycji,
Kłamstwo pozna co kryje się wśród pozycji.
Piękno go oszuka, oszuka go sztuka.
Zatraci w tym sens, zapomni czego szuka.

Oszukają go moce i namiętności,
Zapomni szczęście, wyzbywszy się radości.
Topią się ludzie w ciemnej swej niepewności,
W toniach Wszech-kłamstwa nie znajdzie się Miłości.

środa, 16 grudnia 2009

Kolejny wiersz który niegdyś pisałem w nocnym przebudzeniu ;]
Właściwie ustosunkowując to do owego snu brzmi to trochę jak rozmowa.
Czekałem czy przyjdzie jeszcze kiedyś więcej takich rozmów by je razem spisać, ale chyba prędzej zgubie ten fragment niż go dokończę.


We mnie jest ta mała cząstka Boga,
Która Tobie czyni ze mnie wroga.
We mnie jest ta mała cząstka- dusza,
Która wbija Twej dumie katusza.


czwartek, 10 grudnia 2009

Wiersz 18?

„Zapomnienie”


I pozwól mi Panie zapomnieć jeszcze,
Tego co z pamięci pozbyć się muszę.
Bym nie stawał się jak te chciwe wieprze,
Co dla zmysłów zatracają swą duszę.

I pozwól Panie zapomnieć pragnienia,
Myśli, kuszenia, które są złudne.
Te wszystkie bez możliwości spełnienia,
Puste westchnienia są jakby obłudne.

Pozwól Panie spokój ducha odzyskać
I z tej melancholii się wykaraskać.
I pozwól mi nową energią tryskać,
Cieszyć się, śpiewać i tańczyć i klaskać.

I pozwól mi serce moje oczyścić,
Albo pragnienia spełń Jego daremne.
Pozwól niemożliwym myślą się ziścić,
Albo zabij we mnie to, co jest ciemne.

Pozwól żyć radośnie
Zapomnieć o „Wiośnie”

środa, 9 grudnia 2009

Jeszcze jeden wiersz

„Odwieczna Gra”


I ujrzałem bitwy pole,
Na nim stało pionów wiele.
Tu na białym mym padole,
Zwarci trwają, Przyjaciele.

Tutaj stawa ma rodzina,
W dwuszeregu wszyscy stoją,
Pasja, Praca, ma Dziewczyna.
Trwają! Wcale się nie boją.

Tam po drugiej ciemnej stronie,
Tam gdzie czerni leżą trony,
Widzę Czarta – marszczy skronie,
Przed nim stoją jego piony.

Bieda, Nędza, Głód, Pragnienie,
Śmierć, Choroba, Sex, Pieniądze.
Jako wieże: Ból, Zranienie.
Jako Gońce: inne rządze.

Ja ruch pierwszy rozpoczynam.
Bo otwieram się na niego,
Bo się łatwo przywiązywam
I buduje swoje ego.

On się wokół mnie roztacza,
Sidła swoje tu buduje.
Złudną mgłą swych słów otacza,
Że jest słaby przekonuje.

Ja stawiając krok w zasadzkę,
Ani myślę cofnąć ruchów.
Serce stawiam na posadzkę,
Przywiązując się do duchów.

Duchów tego co nie Bogiem,
Duchów tego co ulotne
I choć objąć mogę okiem,
Nie dostrzegam co przewrotne.

On jak gdyby na to czekał,
Już uderza. Cios za ciosem.
Żadnym ruchem już nie zwleka,
Już nie szepce cichym głosem.

Krzyczy! Dumę w sobie zbiera.
Pionem piony strąca moje,
Ten choruje, Ta umiera.
Dziwaczeją myśli moje.

Ja chcąc jednych figur bronić,
Inne puszczam bez opieki.
Mówiąc, krople łzy chce ronić,:
Bóg od gry mej jest daleki”.

A On cicho w koncie siedzi,
Bom go dawno już odrzucił.
Ruchy moje czujnie śledzi,
Los mój na mą wole rzucił.

Gdym w krytycznej mnie godzinie,
W krokach ciemnych ruchy gubił.
On mi mówi: „Cię nie winie
I że winy me odkupił.

Stróż mój anioł z mroków wstawa
I na miejscu swoim siada.
Rozpoczyna się rzeź krwawa.
Bóg jak wygrać podpowiada.

Stróż mój Bierzy w czarta leże
I wyrywa z niego dusze,
Bije piony, strąca wieże,
Gońce sam pokonać muszę.

Tak trwa walka ta od wieków,
Kresem jej śmierć w chwały boju.
Biorąc przykład z mężnych greków,
Nie trwóż przed nią silny Woju.

Nie trwóż, lecz pamiętaj o tym,
Że nie jesteś sam w tej walce.
Do zwycięstwa środkiem złotym,
Oddać życie w Boże palce.

czwartek, 26 listopada 2009

Wyceluj się!



R[LOVE]TA




"Bóg wyrzekł słowo stań się,Bóg i zgiń wyrzecze.
Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,
Kiedy ziemie despotyzm i duma szalona
Obleją, jak Moskale redutę Ordona-
Karząc plemię zwycięzców zbrodniami zatrute,
Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę."


Proroczo: A. Mickiewicz.
"Reduta Ordona" [fragmenty]

poniedziałek, 23 listopada 2009

opis

Dziś w nocy miałem wyobrażenie że jestem wieprzem.

Takim wielkim prosiakiem którego ktoś wrzucił żywcem do piekarnika.

Takim świniakiem, który raz na jakiś czas, w tym piekarniku, z gorąca przewróci się na drugi bok, by zyskać świadomość, że to nie był dobry pomysł.

Takim, który raz na jakiś czas coś odcharknie.

Taki się czułem, bo właściwie takim byłem.

Cały spocony, czułem gorąc płomieni, które wydawałoby się, płonęły wewnątrz mnie.

Przewracałem się z boku na bok szukając chłodu w jakimś skrawku poduszki, czy prześcieradła.

Wytchnieniem wydawały się być chwile spluwania flegmy do chusteczek i pakowanie ich do worka, lecz było to złudne pokrzepienie, bo każde charknięcie powodowało bunt gardła.

W końcu nie mogąc tego znieść przyniosłem sobie zimnej herbatki z kuchni i zmierzyłem temperaturę, matka moja była trochę zaniepokojona czy przypadkiem się nie odwodnię, ale jakoś dałem rade nie.

Rano już było przyjemniej temperatura spadła mi do 38 stopni więc spokojnie funkcjonuje.

niedziela, 22 listopada 2009

przerywnik

Myślałem, że nie mam czasu na chorowanie... Źle myślałem.
Jeżeli nie będzie trzymać mnie gorączka, to będę mógł pisać notki na blogu, a jak będzie to trudno.

czwartek, 19 listopada 2009

Wiersz kolejny

Ten wiersz przyszedł do mnie kiedyś nocną porą
i zbudziłem się by myślami papier obdarować.
Potem dnia którego, stylu mu dodałem,
by Waszym oczom go w końcu ukazać.
Mam pewien plan, lecz na sny czekam,
by kolejne części słowami, mi zaczęły.


"Ludzki Byt"

Rodzi się tu tak nieświadym,
Ludzkim bytem, niemowlęciem.
Póki jeszcze jest dziecięciem,
Tego świata jest ciekawym.

Czas zabawy mu przerywa,
Jedzenie i mycia pora.
I przerażająca zmora,
Do zamknięcia oczu wzywa.

Szuka tego czasu ujścia.
Szuka dorastania drogi.
W doświadczenia jest ubogi.
Szuka w dobrą stronę pójścia.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Wiersz Piętnasty cz.1

"Z mrówczanej kroniki - Zbrojenia"

Zbierały się dzielne mrów wojenne szczepy,
Między łysym pagórkiem a polem rzepy.
Ujrzał to ptaszek, maluteńki skowronek,
Podleciał do jednych zapytać o dzionek.

Patrzcie Skowron leci, może nam pomoże.
Walczyć przeca umie- nie sieje, nie orze.

Mrówki malutkie jak kory drzew odłamki,
Czemu to zbieracie się jakby do walki?

Rzekł nam ślimak, któregośmy osaczyły,
Że tam, za pagórkiem, inne mrówki żyły.
Zbrojną wyprawą się tam do nich udamy,
Na pewno zza pagórka drani przegnamy

A z Ciebie, ptasi druhu, wielki jest Skowron,
Większy niż nawet, stokrotki kwiatu ogrom.
Weź w dzióbek kamyczek, co dla nas jest głazem,
Jeśli walczyć zechcą, nie ujdzie to płazem.

Mrówki czarniutkie jak te leśne jagody,
Czemu wśród swoich, nie dążycie do zgody?

O druhu nasz Skowronie, w boju nas wspomóż,
lub uciekaj daleko, za bezkresy mórz.

Odleciał Skowronek, jak mrówki kazały,
Lecz myśli namolne, łepek zaprzątały:
Czemu wojny pragną? Cóż zrobić On może?
Czy winien je wstrzymać, czy zniknąć w pokorze?

sobota, 14 listopada 2009

Upadki

Nie może powstać z niemocy, kto nie upada.

Jedynym zaś sensem upadku jest powstanie.

piątek, 13 listopada 2009

Kto milczy, ten się zgadza.


Jeśli świat, w którym żyjesz jest sprawiedliwy,
to czemu klniesz gdy policzki Ci wymierza?
Jeśli zaś, Twym zdaniem, nie jest tak cnotliwy,
to czemu godzisz się by zmierzał gdzie zmierza?

czwartek, 12 listopada 2009

Zwycięzca

Zwycięzcą nie jest ten, kto staje na polu walki po bitwie,
Lecz ten kto stoi na Nim w trakcie boju.

środa, 4 listopada 2009

Po przerwie.

W końcu powrót po długim poście od komputera i telefonu. Znaczy się mam już komputer bo mi oddali z naprawy, ale komórka dalej jest nie-aktywna więc nie dzwońcie ;p.

Niedługo powinienem zacząć pisać notki, ale pewnie jak zwykle, nie nadrobię tu tego: co chciałem napisać, ale nie napisałem gdy nie mogłem notek wrzucać.

Nadużyłem sporo słowa „ale” w tym tekście, ale nie przejmuje się tym zupełnie, aczkolwiek zauważyłem ten fakt.

sobota, 3 października 2009

Bajka o Rycerzu c.d.

"Bajka Ciąg dalszy"
...


Dawno rycerza nikt nie widział już.
Legendy tylko o Nim krążyły.
Że zgasł w Jego sercu żar, zaległ kurz.
Lecz czy prawdą, legendy te były?

Choć dawno już zgładził piekielne psy.
Pieśń milczy i trąby też zamilkły,
Na szlakach Jego kwitną walki bzy,
Myśl ta sroży czartom szpony i kły.

O rycerzu co w górze lodu śpi,
Babcia wnukom bajkę opowiada,
Że w niej głęboko serce Jego tkwi.
Któryś pytanie na koniec gada:

Czy jeszcze kiedy rycerz ten wróci?
Kto ogniem włada by górę rozgrzać?
Czy lodu kawał z siebie wyrzuci?
Czy płomień ten będzie jeszcze ktoś brać?


Lecz gdzieś daleko, za górą, hem tam.
Czas nastał, jest to przebudzenia czas.
Wielki wojak, niegdyś walczył dla dam.
Dziś do nowej walki zapina pas.

„On ruszy w bój”, dzikie bestie warczą.
Być może znów o twierdze zawalczy.
Może zwycięży, powróci z tarczą.
Może polegnie, wróci na tarczy.

sobota, 26 września 2009

Wiersz Siedemnasty

„7 Cór”


Miał ojciec Honor z wybranką swą Historią,
Siedem córek, wśród nich:
Miłość , Chwałę, Wolność,
I jeszcze inne:
Pamięć, Nadzieje, Godność,
A najstarszą:
Dumę, zwaną czasem Morią.

Wędrowiec, co przez
Ojca, córy raz poznał,
Z domu tego wychodzić już, nigdzie nie chciał,
Pożądliwość swą oddał dla tych kilku ciał,
Bo to w Nich szczęścia raz, a prawdziwie zaznał.

Jemu w radości i trudzie czas upływał,
Czasem służka
Poezja wzrok mu wodziła,
By wskazać gdzie, która córa się ukryła,
Tak właśnie się czuł gość, co do Nich przybywał.

Każda z cór rycerza sobie obierała,
Brała, bo przecie wojaka była godna.
Cierpień, Krwi Wyrzeczeń, każda była głodna.
O swojego
śmiałka każda dobrze dbała.

Miłość: część rozkoszy i uczucia kawał,
Godność: uniesienie. Wolność: rozkosz w pełni,
Chwała,
Pamięć: że wspomną o nich następni.
To właśnie od Nich, każdy rycerz dostawał.

Miłość,
Wolność, Chwała; dla nich wojowali.
Nadzieja, Pamięć; po nich pozostawały.
Czasem szepty Dumy z drogi ich spychały.
Godność ze sobą do grobu zabierali.

Jedni mówią, że piękne były te córy.
Inni do
bestii porównania im czynią,
Mówią, że przeklęte jak pieśnią syrenią,
Nad stromą wabią przepaść, byś skoczył z góry.

sobota, 19 września 2009

Wiersz Szesnasty

"Oczy Walki"



Cios! Brzdęk! Cios! Brzdęk!
I stali szczęk,
Rozlega się w powietrzu.
Cios! Brzdęk! Cios! Brzdęk!
Potworny lęk,
Rozwija się w Twym sercu.

Nie bój się w pacerzu.
Nie trwórz się z orężem.
Nie zginiesz Rycerzu,
Z hartowanym sercem.

Cios! Brzdęk! Cios! Brzdęk!
I stali brzdęk,
Chwalebne niesie echo.
Cios! Brzdęk! Cios! Brzdęk!
Potworny lęk,
Ucieka z serca Twego.




Strzał! Świst! Strzał! Świst!
I kuli gwizd,
Przecina wpół powietrze.
Strzał! Świst! Strzał! Świst!
I grozy glizd,
Kilka wgryza się w serce.


Nie bój się w pancerzu.
Nie trwórz z karabinem.
Nie zginiesz Żołnierzu,
Z honoru Rabinem.

Strzał! Świst! Strzał! Świst!
I kuli gwizd,
Niestraszny walczącemu.
Strzał! Świst! Strzał! Śmierć!
I grozy glizd,
Nie widać pośród trenu.



Klik. Świst! Błysk! Bum!
I trupów tłum,
O pomstę Niebios woła.
Klik. Świst! Błysk! Bum!
I cisza dum,
Rozlega się do koła.

Nie trwóż czysty duchu.
Nie bój się bezsilny.
Nie zginiesz mój druhu,
Wiarą jesteś silny.

Klik. Świst! Błysk! Bum!
I trupów tłum,
Pozostał w resztkach domów.
Klik. Świst! Błysk! Bum!
I cisza dum,
Zgwałcona wśród gromów.

środa, 16 września 2009

Parodia

Pisałem już, że Bóg ma niezłe poczucie humoru?

Wczoraj się postanowił zemną pośmiać.
Może przytoczę tą anegdotkę.

Na lekcji Angielskiego nauczyciel wysłał mnie po dziennik.
Doświadczony przez dwa lata wiedziałem, że najprawdopodobniej ma go nasza „wychowawczyni”.
Akurat Angielski mieliśmy w sali obok 3 innych pracowni informatycznych, (pani „wychowawczyni” jest „informatykiem”) więc postanowiłem sprawdzić czy, w którejś z nich nie ma Jej z dziennikiem.
Pukałem do dwóch sal gdzie najczęściej przebywa. Nie było w żadnej, nikogo.
Poszedłem do pokoju nauczycielskiego mijając na korytarzu dziewczyny gadające o czymś tam, które chyba nie miały akurat lekcji czy coś (nie wiem dokładnie bo nie pytałem).
W pokoju nauczycielskim także nikogo nie było (przynajmniej nikt nie otworzył mi drzwi gdy pukałem).
Poprosiłem jakąś przechodzącą panią o otwarcie ale powiedziała, że nie ma do tego uprawnień po czym podniosła jakiś papierek, którym ktoś na przerwie (jak widać) nie trafił do kosza i poszła.
Pomyślałem, że może jednak dziennik jest w drugiej grupie z Angielskiego (choć pani Profesor Hen, rzadko bierze dziennik).
Kiedy wszedłem do sali, pani profesor zaczęła rozmowę po angielsku i zapytała w tracie niej czy przyniosłem dziennik, (mogła się tego spodziewać, ponieważ w zeszłym roku nasza pani Anglistka wysyłała mnie z dziennikiem do pani Hen).
Odpowiedziałem, że: „nie i że właśnie miałem o to samo zapytać”, słowami: „No. And you?”
Pani Hen też nie miała dziennika.
Kiedy wróciłem znów przechodziłem obok tych dziewczyn i zaszedłem jeszcze do ostatniej sali informatycznej gdzie mogłaby być pani „wychowawczyni”.
Zapytały mnie te dziewczyny: „Kogo szukasz?”, więc zapytałem: „Widziałyście panią Brosiło?”.
Pokręciły głową i miały mówić już: „Nie”, ale za mną otwarły się drzwi od sali języka Angielskiego i Nauczyciel z wyrazem oburzenia przykrywającym nieudolnie wielkie zadziwienie, kazał mi natychmiast iść do sali.
Dowiedziałem się później od klasy, że gdy mnie nie było, nauczyciel zaczął się denerwować i pytać gdzie jestem. Klasa zaczęła żartować, że pewnie poszedłem zapalić (powiedzieli tak ponieważ wszyscy wiedzą, że nie palę i było to już maksymalną abstrakcją, na którą umieli się wspiąć.)
Później dodali, (być może żeby bardziej zdenerwować nauczyciela) że poszedłem kupić tosty, a teraz pewnie gadam z jakimiś dziewczynami tuż przed klasą.
Nauczyciel nie mogąc nie-reagować na te humorystyczne aluzje, otwarł drzwi. Co zobaczył?
zobaczył mnie stojącego do Niego tyłem i dziewczyny, które coś mi odpowiadały.

Po lekcji przeprosiłem Anglistę, za to że zabrałem mu czas na lekcji próbując się tłumaczyć i dodałem, że nie mogę go przeprosić, za to kłamstwo, bo go nie okłamałem.
Chyba dalej mi nie wierzy.

poniedziałek, 14 września 2009

18-stka c.d.

Ktoś z Was, drodzy Bracia i Siostry, w komentarzach pod poprzednią notką napisał, że jestem dojrzałym obywatelem (człowiekiem).

Nie wiem jak drastycznie zmienią się te poglądy po dzisiejszej notce, ale jak pisał Św. Paweł:

Najchętniej więc będę chełpił się z moich słabości”.

W piątek wieczorem wyszedłem na Mszę MAGIS-ową.

Po Mszy była jeszcze próba bo następnego ranka mieliśmy, przedstawić sztukę teatralną, w Gliwicach.

Po próbie, zostałem jeszcze chwile posiedzieć tuż pod tabernakulum, pogadać z Panem.

(Tego samego dnia rano zaskoczył mnie i powiedział mi zaraz po znaku Krzyża, „Wszystkiego Najlepszego”, choć z początku szukałem w pokoju kto to mógł być, to zakłopotanie moje nie trwało długo.)

Wieczorem, to ja mówiłem więcej.

Kiedy wyszedłem z kaplicy i kierowałem się oddać laptopa Ojcu, spotkałem Trzech Przyjaciół, którzy pomogli mi, chwilę później, zapakować do samochodu Ojca Grześka, rekwizyty teatralne.

Ci sami Przyjaciele wyciągnęli mnie (tego samego wieczoru), na „spotkanie w parku”.

Nigdy do tej pory nie piłem alkoholu, a pierwsze piwo obiecał mi postawić kolega z klasy, więc po krótkiej zmianie planów, jeden z towarzyszy kupił pół-litra i poszliśmy.

Jeden z Nas zmył się prawie od razu. Drugi zaś określił mi rano, że miałem „udział większościowy”.

Nie zrobiłem nic aż tak bardzo głupiego. Chyba.

Trochę śpiewałem, trochę rymowałem.

Ogólnie utrzymywałem równowagę, (na przykład gdy poszedłem prosto po drodze, to udało mi się iść prosto, tylko droga skręciła ale to już inna sprawa. I jeszcze ta ławka, która niespodziewanie „wskoczyła” na drogę mą.)

Albo salto w powietrzu, które można też nazwać fikołkiem, ale brzmiało tego wieczoru jak salto.

Najdziwniejsze było to, że wszystko co robiłem widziałem, ale nie miałem za grosz kontroli nad tym. ;]

Mój organizm nie lubi jednak wódki.

Nie tylko, że nie smakowała, na tyle dobrze by trzymać ją w ustach i delektować się (co mam w zwyczaju z napojami robić), ale do tego jeszcze mój żołądek postanowił przekazać część tej „ambrozji” na rzecz miejskiego parku.

Towarzysze tej „kulturalnej rozmowy” eskortowali mnie jednak aż do domu, gdzie poszedłem spać. Wstałem na chwilę w nocy by skorzystać z toalety, (nie chciało mi się wracać do parku, a mój żołądek nie zrozumiał, że już starczy, tego altruistycznego dzielenia się „sobą”).

I zasnąłem.

Brat gdy mnie odnalazł, zachował się jak miłosierny samarytanin.

Rozłożył łóżko, wrzucił mnie tam, posprzątał po mnie, zostawił miskę obok łóżka, dwa razy powtórzył, że jest obok łóżka miska. Za drugim razem załapałem, ale już nie była potrzebna.

Rano gdy wstałem (po jakiś 3 godzinach) przeprosiłem mamę, ale nie wiedziała za co.

Dopiero gdy wychodziłem zapytała, czy czasem nie piłem nic wczoraj. Więc odpowiedziałem szczerze i wyszedłem ;].

To było bardzo nieodpowiedzialne.

Cieszę się jednak z tego doświadczenia, bo wiem teraz czego nie powinienem robić i czym to grozi.

Ktoś pewnie zapyta:

Czym się tu chwalić?

Szczeniacki wybryk rozgłaszasz?

Czemuś nie przemilczał tej sprawy?

Jedna jest odpowiedź.

Jeśli dam Wam poznać tylko dobre me strony to okłamię Was, mówiąc, że o sobie opowiedziałem.

Jeśli zaś dobre i złe strony me znacie, to możecie powiedzieć, że jest to tak jakbyście i mnie znali.

piątek, 11 września 2009

18-stka

Dziś mam osiemnaste urodziny.

Nic takiego.

Dorosły w pełnym tego słowa znaczeniu, zacznę być po skończeniu dwudziestu jeden lat, albo po ślubie, zakonnym lub małżeńskim, ale i tak przynosi mi dzisiejszy dzień pewną rozterkę moralną.

Żyje w państwie demokratycznym.

Demokracja to system, który wymaga od obywateli o wiele większej odpowiedzialności, niż posiada średni obywatel w tym narodzie.

Otóż, za decyzje władzy (którą teoretycznie tworzymy wszyscy) odpowiadamy również wszyscy, którzy do głosowania są uprawnieni.

W Kraju w którym żyję (jak i w większości dzisiejszych Demokratycznych Państw) stajemy przed wyborem i głosujemy na kogo chcemy, ale patrząc na tą kwestie z innej perspektywy nie mamy możliwości zagłosowania na nikogo.

Mamy obowiązek wybrać człowieka, który będzie reprezentował NASZE interesy, a tymczasem, żaden z przedstawionych Nam kandydatów, nie reprezentuje ich.

Nie chcę być odpowiedzialny za decyzje podjęte przez idiotów, lub/i sprzedajne świnie.

Jedynym sposobem na, nie branie odpowiedzialności, której nie powinniśmy zresztą brać, jest nie posiadanie dowodu osobistego, który uprawnia do głosowania.

Tymczasem, Państwo w którym żyję, wymaga ode mnie posiadania takiego dowodu, by mieć prawo do utożsamiania się z podmiotem określanym przez język jako „Polak”.

Jako potomek Polaków, którzy Kraj ten tworzyli i poświęcili się za Niego, nie mogę zrezygnować z tożsamości Narodowej.

Tymczasem ktoś, bez żadnego uzasadnienia prawnego, nakazuje mi przyjęcie obywatelstwa, jako obowiązkowy warunek zachowania tożsamości narodowej.

Pierwszy dowód osobisty, narzucił Polakom Niemiecki okupant (tzw. „Palcówki” czyli Fingerabdruck [z Niem. „odcisk palca”]).

To przykre, że pomimo wyzwolenia się, z niewoli, dalej pozwalamy się kontrolować. Tym razem już własnym braciom, ale jednak.

To jak wilk, który wyrwał się człowiekowi, chcącemu go udomowić. Czym dla takiego wilka jest obroża, której nie postanowił zdjąć pomimo sposobności ku temu?

Pewnie wyrobię sobie ten dowód osobisty, bo jeszcze nie czas na masowe przebudzenie i nie czas Krwawej ery Rewolucji, jeszcze.

Bunt w tej chwili mógłby sprawić, że nie byłoby mnie w czasie, gdy większe rzeczy będzie ode mnie wymagał, Jedyny mój Pan.

Idealny dzień na osiemnastkę.

Koniec tygodnia szkolnego, rocznica wybuchu Światowego centrum Handlu, rocznica śmierci wielu ludzi różnych narodowości, rocznica kolejnej śmierci moralności ludzkiej, piątek- wspomnienie męki Pańskiej.

Dobrego dnia Siostry i Bracia.

wtorek, 8 września 2009

Dziś pierwszy dzień kiedy mam dość czasu na napisanie notki i akurat dziś nie mam na to siły.

Pierwszy raz nie mam siły, nie dlatego że jestem zmęczony czy śpiący. Dziś zauważyłem, że jestem chory. Dokładniej powiedział mi to termometr, katar i ciepłe czoło.


Nie mam czasu na chorowanie, za dużo jeszcze przedmą.

Odpocznę… za tydzień dwa.

piątek, 4 września 2009

.

Dodałem dziś trzy wiersze, których nie miałem wcześniej czasu przepisać.
Dzięki wizycie u dentysty, mam właśnie chwilkę czasu wolnego, bo musiałem wcześniej opóścić szkołę.

A przy okazji to dwusetna notka.

Dobrych dni, Bracia i Siostry.

Wiersz Czternasty

"Manifest Adekadentyczny"


Ten mrok, Cię ogarnie milczący Poeto,
Gdy go ognistym słowem nie przegnasz z serca.
A jeśli zastygniesz jak zgaszona świeca,
To sam siebie, pozbawisz decyzji Veto.
Gdy w Cień się chowasz płaszczem swą twarz okrywszy,
Nie dziw, że kona Duch twórczości, porywczy.
Tak brzmi smutny ten los, milczący Poeto.


Kto wmówił duszy co łby skracała Hydrze,
Że jeśliś jak mrówka przed pociąg rzucony,
To choć duch twój do walk w boju ożywiony,
Zejście z torów zagłady wybrać masz chytrze?
Nie walczyć i broń Bóg, innych nie grzać braci,
Któż Ci to nakłamał? Sędziowie czy Kaci?
Gdy miecz krwią spoisz… I serce wyrwij Hydrze.


Nie dziw, że marzną. Jeśliś ognia nie głosił,
Serca Twych Towarzyszy w globalnym chłodzie.
I ręce i nogi ugrzęzną w tym lodzie,
Jeśli zlękniony w ciszy nie dodasz im sił.
Nie dziw, że tchórzą, moralnie upadają,
Gwałcą, mordują, krwią niewinną brukają,
Gdyś ognisto-złotej nowiny nie głosił.

Wiersz Trzynasty

Planowałem użyć tego wiersza,
jako wstępu w tomiku Poezji dla nauczycieli,
który chcę wręczyć po maturze.

„Pożegnania”


Piękne więdną kwiaty
I zabawki psują się,
Milkną głośne wiwaty
I trunkom mówimy: Nie!

Zbledną barwy laurek,
Miną słowa dziękczynne,
Wzrok ucieknie z figurek,
Uściski przejdą silne.

Drobiazgi się zagubią,
Szybko zniknie cukierek,
Czekoladki wydłubią
Z cudownych bombonierek.


Słuchajcie więc spokojnie, bez presji.
Bo tych słów mej płomiennej poezji,
Zapomnieć niełatwo przyjdzie sposób,
Nawet w polach, codziennych sporów kłosów.

Wiersz Dwunasty

„Teatr”



Uwielbiam w teatrze, taką wolność bycia…
Kim chcesz możesz zostać zmieniając okrycia.
Zdarty wkładam płaszcz i żebrakiem się staje,
Przekładam rewers – Królewski stan przystaje.

Przechodzę dwa kroki i mile przebyłem,
Mijam całą scenę – nic się nie ruszyłem.
Kartonowy symbol Wrota transformuje,
Drzwiami karczmy, zamczyska bramy mianuje.

Przed wejściem moim, dźwięki twarz mą stwarzają.
Biskup! Światło świec i organy zagrają.
Książe! Tron z krzesła i giermek uniżony.
Nędzarz! Gdy spluwają w me ręce barony.

To tutaj się bezdźwięczna przygrywka zdarza,
Gdy za swój instrument się światło uważa.
To tu skryć Ono potrafi skrytobójcę,
To tu przyłapie na złym czynie zabójcę.

Gdy w małej celi pętają mnie okowy,
Wyzwolę się szarpnięciem na rozkaz z głowy.
Gdy horda nikczemników przede mną staje,
Ruszam i walczę, lecz bólu nie doznaję.


Gdy światło czas zatrzyma,
Kurtyna świat zakończy,
To rzucę się oczyma,
W gąszcz realności pnączy.

czwartek, 3 września 2009

Dziś

Dziś miałem w pełni wykorzystany dzień.
Pobódka, Modlitwa, Higieno-Porządkowe sprawy i po tych 20 minutach byłem gotów do drogi.
Szkoła, po szkole dom, zakupy,dom, posiłek obiado-zastępczy (na prędce zjedzony), dentysta, próba teatralna (początek tylko 0,5h), trening, próba teatralna (zakończenie i podsumowanie dobrej pracy grupy mocnych ludzi), dom.

To wszytko od kiedy ujrzałem dzis słońca aż po końcówkę zachodu.

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Oto stoje przed pytaniem.

Hm...
Oto stoje przed pytaniem.
Czy iść jutro do szkoły na oficjalne rozpoczęcie (cytując stronę szkolną: "Uroczyste rozpoczęcie dla uczniów zaproszonych, przedstawicieli wszystkich klas, rodziców oraz nauczycieli w sali 218"), czy jak większość uczniów na godzinę 12-stą.


Po jednej stronie mam: | a po drugiej:
_________________________________________________________
-3,5 godziny w szkole | +1,5 godziny w szkole
-Brak wyraźnego zaproszenia | +2 Godziny spania więcej
+Jako taka odpowiedzialność | +Wszystkie pytane osoby zgodnie mówią
za Samorząd Uczniowski | "Olej To!"
- | +Podróż do szkoły w towarzystwie kumpli
__________________________________________________________


Wiecie co wybiorę.
Choćpewnie to bezsensowna decyzja, Ja nigdy nie mam zamiaru iść z tłumem.
"Zdrowe ryby płyną pod prąd."

piątek, 28 sierpnia 2009

Jak pisałem już, duży zastój tu na Blogu.

12 Września w Gliwicach Świętujemy ich (MAGISowe) 5 urodziny, razem z innymi wspólnotami MAGIS.
Jako wspólnota z Wrocławia przygotowywujemy przedstawienie teatralne.
Mało czasu, a nie skończyłem pisać scenariusza, więc to, zabiera mi wiele wolnych myśli.
Poza tym leczę zęby, chodzę na treningi, uczestniczę we Wspólnotowych spotkankach i działaniach.
Nie wyjeżdżam już nigdzie podczas Wakacji, ale po 11 Września będzie można pomyśleć o gospodarowaniu Weekendów.


Postaram się wrzucić tu jeszcze urywkowo, podsumowania Medytacji z rekolekcji i moje Pragnienie po Nich.

Ad Maiorem Dei Gloriam.

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

przerywnik

Wróciłem z Gór niedawno, z grupą ludzi ze wspólnoty.

Dawno nie pisałem nic więc gdy będe miał czas dłużej przy kompie posiedzieć to napisze.

wtorek, 11 sierpnia 2009

Wiersz Jedenasty

"Nie Trwóżcie się."



Uwierz, że nie zapomni zadbać o Ciebie,
Ten Pan i Władca, który włada na Niebie.

Kto urodzaj i wzrost rozdaje na glebie,
By nasycić Cię nie zapomni o chlebie.

Przecie Cię ubierze jak góry malował,
Jak zwierzęta przyodział, wzrost lnu planował.

Nie martw się: „sił nie mam”, Nie trwóż: „rady nie dam”,
Powiedz: „Już teraz Hymn dziękczynny odśpiewam”.

Nie bądź zbyt skromny i w sobie się nie dufaj,
Nie licz, nie rachuj, po prostu Mu zaufaj.





Walcz i bądź mężny w boju,
Sługi zła zatop w gnoju,
Walcz mocą swego Pana.
Niszcz! Zgładź! Plany szatana.





Wojowniku! Nie trwóż się przed bojem,
Nie miej bojaźni przed większym Wojem,
Nie troskaj jadłem, ani napojem.
Obyś nie walczył tylko dla wojen.

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

dzień rowera ;D


Hmm…

Dawno nie pisałem o takim swoim zwyczajnym dniu.

Dziś cały dzień męczyłem się z rowerami. Właściwie to więcej zrobił przy tym Tadek i Adam, którzy chcieli mi pomóc. Ale i Marysia miała udział w naprawie (czyściła rowery ;p).

Rower starszej siostry jest już działający.

Rower, na którym jeżdżę – prawie.




No oprócz tego miałem jeszcze wizytę Dentysty.

Dziś zacząłem leczyć jednego zęba kanałowo.

Nie mogę sobie wyobrazić, że za jakiś miesiąc będę miał zdrowe zęby, a jeszcze nie dalej jak dwa miesiące temu miałem tak wielki problem żeby zmusić się, do pójścia do dentysty.






A, od wczoraj używam telefonu komórkowego.

Wytrzymałem bez Niego tydzień na spontanicznym postanowieniu.

Właściwie jednym z owoców rekolekcji jaki mogłem zauważyć już w autokarze w drodze powrotnej, był pomysł jednego gościa z naszej grupki.

W formacji przed rekolekcjami nie uczestniczył jakoś tak specjalnie długo a zaraz po rekolekcjach stwierdził, że spróbuje wyłączyć swój telefon i przez jakiś czas go nie używać.

To był pierwszy krok do wolności.

Ale jeżeli ktoś, żyjący w dzisiejszym społeczeństwie, sam sobie stawia takie postanowienia, to jest to gigantyczny krok, choć od wolności, w dzisiejszych czasach, dzielą nas bardzo grube ściany.

Poparłem go i postanowiłem też skorzystać z pomysłu.

Ja dałem rade jakiś tydzień.

Starczy jak na pierwsze takie postanowienie. ;]





A ponieważ ostatnie notki cały czas są opowiadaniem o mnie świecie wokoło-mnie, następna notka będzie poezją do dwóch osób:
Do człowieka zatroskanego codziennością i wojownika.

Tym dwóm typom ludzkiej natury, to polecam. ;]

sobota, 8 sierpnia 2009

Bajka o Rycerzu c.d.

Jeśli wróci Wam w pamięć opowieść,
O
Rycerzu co Twierdze zdobywał,
Wiedzcie, że poszedł ducha walki nieść,
Grajkowie szepną tam był, tu bywał.




Jednego mam Pana,
Ja
Rycerz ubogi.
On
Damę mi znajdzie,
Na resztę mej drogi.




Ja Jednego mam
Pana,
Lecz najmniejszy w orszaku,
W imię
Jego rozwala,
Hordę wroga wojaków.




Choć dobrze mi było miejsca tu zagrzewać,
Czas ruszać! Bo mury i fosy czekają.
Wspomni Mnie pieśń, gdy Trąby będą rozbrzmiewać.
A teraz? Piekielne psy „zostań” szczekają.

czwartek, 6 sierpnia 2009

IDM.

Ignacjańskie Dni Młodzieży.

Kolejna rzecz tak dobra, że ciężko ją opisać.

Nie skorzystam ze sposobu jakiego użyłem do opisania rekolekcji, bo jak ktoś nie zrozumie stylu pisma, to się jeszcze zniechęci czy coś, a oba wydarzenia są świetnie spędzonym czasem.

Więc.

IDMy to zawsze czas, gdy wreszcie możesz porozmawiać na spokojnie ze wszystkimi dobrymi znajomymi z MAGISu, a gdy porozmawiasz z połową z Nich, to IDMy się kończą.

IDMy to czas świetnych warsztatów. ( W tym roku uczestniczyłem w warsztatach Rugby, trochę graliśmy, nauczyłem się młyna chyba jednej z moich ulubionych rzeczy w tym sporcie i Haki).

IDMy to czas gdy Eucharystie (w przeciwieństwie do najlepszych Mszy jakie są czyli Rekolekcyjnych), są trochę bardziej „poważne”, ale dalej pozostają żywiołowe (nie spotkasz tego w normalnym kościele z jakimś diecezjalnym księdzem) i czuć tam (na IDMach i Rekolekcjach) że to naprawdę jest spotkanie z kimś ważnym, a nie niezrozumiały rytuał.

IDMy to czas świetnych koncertów (w tym roku Izajasz i Porozumienie dali mi najmocniej odczuć ducha niekonwencjonalnej modlitwy, a choć Stróże poranka jakoś mi nie podeszli z muzyką, to przynajmniej ludzie, którzy nie mogą uczestniczyć w Pogo, też mogli być bliżej sceny podczas koncertu).

IDMy to również wieczór freestyle’u, który w tym roku był (choć chyba krótszy) na wysokim poziomie. ;]

IDMy to czas, którego zawsze jest za mało.

A jutro spróbuje wstawić ostatni punkt rozważań i wrażeń z IDMu. ;]

A propo owoców IDMu i Rekolekcji.

Mam Pragnienie!

Heh.

Zacznę od początku.

W zeszłym roku modliłem się, by Pan zasiał w moim sercu pragnienie, które będzie mnie zmieniać i pomoże dążyć, do Niego.

W tym roku wreszcie to ziarno obrodziło.

Mam Pragnienie.

Ale może o tym też kiedy indziej.

Dzięki Wam wszystkim ;]

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Rekolekcje

Skrót:

Zgraliśmy się z grupką.

Był czas że chłopaki Dali sobie po ryju”, oczywiście w przenośni, ale efekt był taki jaki być powinien, bo „Moc w słabości się doskonali”.



Jak opisać rekolekcje?

Chyba łatwiej byłoby opisać je od strony złej niż dobrej.

To jest jakiś pomysł.



Osobiście muszę przyznać, że wydaje mnie się jakoby rekolekcje były zbyt poważne i ciche jak na ludzi z pierwszego stopnia. Przede wszystkim spoglądając na ich wiek.



Dzień Ciszy jest fajnym doświadczeniem, ale nigdy nie poprę uciszania ludzi w inne dni po radosnych nabożeństwach i pogodnych wieczorach, gdy napełnieni Duchem, Duchem Radości, Duchem Wspólnoty, Duchem Boga, śpiewają razem wszyscy, pieśni na cześć Pana.



Do czego się teraz czepiam?

Jedną z odpraw przerwał Nam śpiew młodych. Głośny i donośny wspólny śpiew.

Było już po ostatnim punkcie dnia, więc planowo powinni być w pokojach (co było dla mnie zasadą bez większego sensu), a Oni po prostu się radowali.

Wysłano więc jednego Jezuitę, by uciszył lud.

Jezuita nie powrócił, a śpiew trwał. Wysłano więc Animatora muzycznego.

Po chwili do śpiewów dołączyło brzmienie gitary.

Już wtedy przypomniały mnie się słowa Pisma: „Jeśli od ludzi pochodzi ta sprawa, sama się rozpadnie, a jeśli nie, może się okazać, że z samym Bogiem walczymy.

Ostatecznie gdy skończyła się odprawa usłyszałem słowa, które najmocniej mnie zdenerwowały: „Dobra, dzięki. Idźcie rozgonić to towarzystwo.”

Oczywiście ja pobiegłem radować się z Nimi, ale przyszedł jakiś animator krzyknął i rozpędził ludzi do pokojów.



Drugą rzeczą, która mnie nie podeszła, to jakaś bzdurna zasada o zakazie przychodzenia dziewczyn do pokoju chłopaków i jeszcze bzdurniejsze tłumaczenie:Bo nie!

Kiedy usłyszałem, że chłopaki dostali taką odpowiedź na pytanie „Dlaczego?” powiedziałem, że dopóki Ojciec Moderator nie wytłumaczy im tego sensownie, nie będę od nich wymagał trzymania się tego.



Z rzeczy, które mnie się nie podobały to tyle. No może jeszcze bardzo krótki czas Agapy. Ojciec Staszek Tabiś nigdy nie kończył Agap przed 4 rano, a nasze radowanie się choć było dobrym czasem, musiało zakończyć się o 23:30.





Cała reszta rekolekcji była czasem świetnym (lub jak to określił jeden z Nas „Owłosionych”) morowym czasem.

Mam kilka postanowień po-rekolekcyjnych.



Wielkie dzięki Tobie.

Wielkie dzięki Wszystkim.

Wielkie dzięki tobie Czucz.




EDIT.

Bo nie wszyscy chyba zczaili.
Rekolekcje to przedewszystkim spotkanie z Bogiem.
Boga ciężko jest opisać. Łatwiej powiedzieć jaki nie jest niż jaki jest.
Dlatego opisując Rekolekcje wymieniłem wszystkie słabostki i niedociągnięcia, by każdy mógł mieć pewność, że gdy piszę, iż cała reszta była dopracowana i świetna to nie pisze o wszystkim i o niczym, tylko o kazdej kwesti nie wspomnianej w lamencie.

niedziela, 2 sierpnia 2009

I po.

Rekolekcje i IDMy się skończyły.
Minął czas zasiewu.
Dziękuje za modlitwę.



Powróciliśmy każdy do swoich miast, swoich rodzin i społeczności. Małej codzienności.

Nadchodzi czas wzrostu duchowego plonu. Czas Walki o prawdę.
O modlitwę proszę. Za wspólnoty Nasze, za młodych, za mnie.

czwartek, 16 lipca 2009

Lubatka. I po.

Wróciłem z Lubatki.

Pojechałem do Weroniki.

Poznałem lepiej Jej rodziców, bawiłem się dobrze z Kacprem i Kubą (Jej rodzeństwem).

Odkryłem ciekawe dusze Jej kuzyna i Jego kolegi.

Poznałem bardzo interesującą osobowość i styl Pana „Wujka” Witka.

Zasmakowałem trochę „beztroski”, uczucia które poznałem już niegdyś, ale nie często ośmiela sięgnie odwiedzać w pełni swej okazałości.

Poznałem nowe miejsce, nowe zabawy ruchowe, nowe sposoby na spędzanie wolnego czasu ale i przypomniałem sobie stare rady, jak ten wolny czas zdobyć.

Poznałem to genialne uczucie gdy boso chodzisz po mokrym mchu, ale i tą różnice gdy mech jest suchy.

Odkrywałem przyjemność jaka jest we wszystkich czynnościach, wykonywanych przy pilnowaniu pieca, by nie zgasł.

Odkryłem to miłe uczucie noszenia na plecach 8-letniego dziecka, które tak fajnie mówi wtedy do ucha. (Uprzedzając co po niektórych: NIE jestem Pedofilem!)

Odkryłem o ile ciekawiej jest kąpać się pod konewką zawieszoną trochę ponad wysokością głowy i o ile przyjemniej jest wysikać się w lesie, niż celować do kibelka. ;p

Sporo odkryłem, przypomniałem sobie, poznałem, robiłem.

Jedyne czego mi brakło to czasu spędzonego z Weroniką.

Choć spaceru.

Perspektywa braku takiego czasu do końca wakacji, początkowo, trochę mnie zdenerwowała.

Rozważałem to dziś idąc sobie rano osiedla drogami.

Obyś był zimny albo gorący!
A tak skoro jesteś letni
i ani gorący, ani zimny,
wyrzygam Cię.”

Kiedyś postanowiłem sobie wprowadzić radykalnie tą zasadę w moje życie (a nie tylko w niedzielny Jego aspekt).

Jeśli mam być zimny lub gorący, a wrzeć nie będę mógł, pozostaje mi mieć nadzieje, że gdy przyjdzie czas, znów zapłonąć rade dam.

A na czas najbliższy znów wyjeżdżam i tym razem będę miał wyłączoną komórkę całodobowo (a nie od zasięgu do zasięgu).

Przede mną dwa tygodnie, 10 dni Rekolekcji i 6 dni IDMów.

Czas dla Relacji: Ja-Bóg, Ja-Wspólnota, My-Bóg, My-Wspólnota.

A w tym roku jako animator pozostaje jeszcze kwestia Ja-Grupka.



EDIT:


Proszę Was. Nie zapomnijcie w modlitwach o rekolekcjach. Dziękujmy i prośmy Pana o owoce w młodych (i starych).

czwartek, 9 lipca 2009

Znikam na najbliższe dwa tygodnie do Lubatki (wioska pod Sochaczewem [miasteczko pod Warszawą /Mieścina w Mazowieckim\]).


Wracam jakoś tak 15 stego odpoczynek krótki i wpad na Rekolekcje MAGIS. ;D Spróbuje coś jeszcze później napisać.

czwartek, 2 lipca 2009

"Dentysta"- Pierwsze starcie

Ha!
Złamałem wczoraj jeden z większych strachów z dzieciństwa.
(Tak byłem u dentysty)
Jeszcze coś do roboty jest, ale pomimo tego przełamanie strachu mam już za sobą.

Teraz jeszcze Arachnofobia i możemy brać się za grzechy główne. ;D
Doskonałym nie jestem to wiem, ale do doskonałości mam przecież dążyć.

(„Świętymi bądźcie dla Mnie, bo Ja jestem Święty.”) Kpł 11,44b

sobota, 27 czerwca 2009

Futbol ;]

Pamiętacie jak pisałem, że zaczynam trenować Futbol Amerykański?
Pisałem?
Chyba tak.
;]




W każdym razie ostatnio na treningu powiedziano nam, że bedziemy mieli nowego trenera za trzy tygodnie oraz, że za trzy tygodnie zaczną się teżsprawdziany z Matmy Fizyki i Angielskiego dla Nas (WTF?).
Do tego czasu mamy zrobić sobie badania (między innymi na obecność narkotyków we Krwi). Mamy też obowiązek rzucić palenie, picie i ćpanie. (Mam nadzieje, że do rzucania nie trzeba zaczynać). Fajna sprawa.
Po rozgrzewce zrobiło mi się trochę dziwnie. Najpierw w żołądku miałem uczucie jakbym miał wymiotować, ale wiedziałem, że nie będe tego robić poniewarz nie skręcało mi języka. Zacinąłem jakieś mięśnie brzuchu i uczucie ustało. Ćwiczyliśmy właśnie ścieżki, a poniewarz rzucających było trzech a biegało coś koło dwónastu, więc pomiędzy biegami był czas na oddech. po pierwszej ścieżce zrobiło mi się dziwnie w głowie. Cały obraz przed oczami był trochę jaśniejszy i głosy dookoła był ciszsze. Kumple powiedzieli, że jestem nienaturalnie blady, a taki Pan, który nie gra ale się opiekuje całym tym naszym składem do gry, powiedział żebym usiadł sobie i głową pozwisał między nogami (swoimi).
W między czasie powiedział mi o tym trenerze nowym (co już wiedziałem), ale i parę ciekawych informacji, które brzmią do dzis trochę średnio realistycznie.
A mianowicie:
Że będziemy zaczynali grać odrazu w lidze Międzynarodowej (bo Polska Liga to wypaczenie tej gry).
Że Jeśli dojdą do Nas jacyś goście (imiona Angielskie, nie zapamiętałem). to trza będzie już mówić po Angielsku na treningach.
Że planują wymiany z Colegami w Stanach (i to jest to co mnie najbardziej zaskoczyło).
Że jeśli wejdziemy kiedyś do Ligi Polskiej to tylko po to by ją wygrać.

To tyle zaskakujących sytuacji.
Czy to prawda czy nie i tak trzeba po prostu trenować i się uśmiechnąć. (Dopóki ma się czym ;D)


Dopisek:
Dalej denerwuje mnie mój własny brak czasu i weny do kolorowania notek.

czwartek, 25 czerwca 2009

Nie pisałem trochę, a czas leciał i działo się.



Przyszedł czas, że Rycerz natrafił, na drodze swej, na kolejny gród.

I choć fosa z początku wydawała się wielka, to mur nie wyglądał na wysoki.

Więc przepłynął przez fosę, odważył się… A mur urósł tymczasem.

Lecz wreszcie Piękna z radością widuje go tam, więc i On przeskakuje uciesznie.

Czymże jest mur, gdy Piękna czeka? Fosa już nie istnieje.

"Sąd Człowieczy" Cz.3

„Dziękczynienie”



Mężczyzna:

Dzięki Tobie Panie za dobrą Twą wolę,

Żeś na człowieka, takową zesłał dolę.


Kobieta:

Tobie dziś dziękujemy, Boże Nasz, Panie.

Za takie czcigodne z Twej strony wybranie.


Mężczyzna:

Ciebie Ojcze chwalę, Tobie dzięki składam,

Nie doceniał Twych darów, ojciec nasz Adam.


Kobieta:

Ciebie wielbię w psalmach, wierszach i piosenkach.

Niech Cię wielbią w sztukach, teatralnych scenkach.


Mężczyzna:

Niech Cię chwalą stworzenia któreś uczynił,

Niech głoszą, żeś piękna w niczym im nie chybił.


Kobieta:

Głoście bydło, drapieżniki i Wy ptaki,

Cóż uczynił Wam Pan, że jest wielki taki.


Mężczyzna:

Niech Cię Ojcze sławi, ten żywioł wszelaki,

Co historii świata, jak chce zmienia szlaki.


Kobieta:

Chwalcie Wiatry, Ognie, Burze i Trzęsienia,

Pośród pustki. Twórzcie! Morza i wzniesienia.


Mężczyzna:

Duchem karmisz moje serce aby biło

I na wieków wieki, zawszę Cię wielbiło.


Kobieta:

Będziem wdzięczni zawsze za Twą Świętą Wolę.

Jeno, Ciebie, Kochać niźli bać się, wolę.


Mężczyzna:

Chwalcie Pana duchy i Niebieskie byty,

Bo kto Panu zaufał, jest przezeń kryty.


Kobieta:

Boga! Aniołowie i wszelakie sługi,

Chwalcie, Błogosławcie, za istnień swych długi.

niedziela, 21 czerwca 2009

"Sąd Człowieczy" Cz.2

„Wyrok Niebieski”



Głos:

Człowiek jedno otrzymał ode mnie w darze,
Że mu złą wolę przebaczam, a nie karzę.

Tyś mój obraz bo wolność masz nie małą.
Tyś otrzymał duszę, krew, mięśnie i ciało.

Dzieckiem mym człowiek - istota zabłąkania.
Drogę szczęścia mu wskażę przez przykazania.

Choć ciało na ziemi klatką mu się staje,
Nowe wolne ciało w Niebie mu przystaje.

Choć nie dla konfliktów, bratobójczych wojen,
Wolną wolę dałem, prawdę wśród urojeń.

I jasny umysł światły ode mnie dostał,
By wśród Chaosu i zamętu się ostał.

Nie cały ród Jego samolubny stoi.
Błogosławion kto biedakom swój chleb kroi.

Zniszczyłem Was wszystkich Ty bogu żałosny,
bo w Miłości jestem o Niego zazdrosny.

Na Moje podobieństwo i obraz on jest,
Lecz istotą jest wolną więc kusi go bies.

Troszczę się o Niego jak Ojciec o dziecię.
Czynów tych da mi miarę na życia mecie.

Miłością wasze Matki, Ojcowie Wiarą,
Dali mi świadectwo, jakże mnie Kochają.

Choć ziemią władacie do zdacie rachunek,
Dobrze czynić, Kochać to dla was ratunek.