czwartek, 30 kwietnia 2009

Urodziny Wind.

Jeśli czegoś pragniecie, to módlcie się i działajcie.
Jednak jeśli uważasz, że Twoje życie jest nudne, to poważnie zastanów się, nim zaczniesz narzekać na to Ojcu.
Choć powiem. Nie żałuje ;]






Koleżanka z klasy zaprosiła mnie na swoje 18 urodziny.
Musiałem się na nie niestety spóźnić, przez wzgląd na różnorakie obowiązki, których już tu rozpisywać nie będę.
Ruszyłem z domu z zaproszeniem i wierszem (znaczy się prezentem).
Ruszyłem i zrozumiałem, że „nie wiem jak tam trafić”. Zadzwoniłem i wskazali mi ludzie dwa przystanki, gdzie zatrzymują się, podróżne tam bany.
Chciałem wsiąść w 704 i pojechać proponowaną trasą. Napotkałem po drodze grupę kibiców, co szczęśliwi z meczu radośnie wracali. Powiedzmy, że mniej niż bardziej własnowolnie wsiadłem do autobusu, (Nie lubię chodzić z tłumem, ale tym razem się „przemogłem”, a właściwie to mnie przemógł tłum).
Nie byłem pewien czy powinienem jechać tym autobusem, szczególnie dlatego że jechał w inną stronę. W związku z tym gdy „mnie wysiedli” z autobusu (z grupką jakiś ludzi), nie biegłem za nim tylko zadzwoniłem, by o dalszą drogę zapytać. Zadzwoniłem i dowiedziałem się, że Autobus mi pasował nawet i powinienem podjechać nim jeszcze przystanek. Tam miałem przesiąść się w inny autobus, więc do owego przystanku podszedłem. Różnych rzeczy nauczyło mnie podróżowanie do szkoły, można z autobusu być wypchniętym (gdy wysiada dużo ludzi, lub wepchniętym (gdy dużo ludzi wsiada). Pierwszy raz zostałem „wciągnięty”. Stoję sobie na przystanku, przyjeżdża autobus, otwierają się drzwi, inna grupa kibiców woła coś na styl „Heeeej” i jestem w autobusie. całkiem mili ludzie z tych kibiców. Rzadko widzę tak radosnych ludzi. Na następnym przystanku wysiadłem i udałem się, zgodnie ze wskazówkami, na przystanek by wsiąść w 403 lub 103.
Prosta sprawa. Wsiadam do Autobusu, liczę przystanki, około 6 powinienem wysiąść na jakiejś „Warmińskiej” czy coś. WARZNE! Nie wysiadaj na innym przystanku bo kumplowi co liczył mogły się pomylić przystanki po drodze. Ok. Jadę, liczę przystanki. Pierwszy, Drugi, Trzeci, Czwarty, (Tu mijałem znajomą trochę okolice), Piąty (Tu znów wróciłem do stanu błogiej nieświadomości miejsca, czasu i akcji), Szósty (Zadzwoniłem do Adriana i powiedziałem, gdzie jestem, a On, że już niedługo i żebym patrzył na nazwy przystanków), Siódmy, Ósmy, Dziewiąty, Dziesiąty, Jedenasty, Dwunasty (Tu znów zadzwoniłem bo coś mi nie pasowało.) „Chyba pojechałeś za daleko.” Usłyszałem w telefonie, toteż szybko opuściłem środek transportu. Kiedy jednak usłyszałem „Jesteś jeszcze w tym autobusie?” i widziałem zamykające się drzwi, wiedziałem jakie będzie następne zdanie. Zacząłem gonić ten autobus i tak przebiegłem jeszcze dwa albo trzy przystanki (Przestałem liczyć gdy jakaś zgraja psów przyłączyła się do mojego pościgu). Ostatecznie dostałem polecenie cofnięcia się trochę, więc podążyłem do przystanku najbliższego. Jakimś przedostatnim banem dojechałem do przystanku, który określił kumpel jako: „Stój tam i się nie ruszaj”.
Więc stałem i nie ruszałem się. Chciałem poprosić przechodniów o podrapanie po nosie, ale chyba i tak dość już byli zaskoczeni. Po pewnym czasie znów zadzwoniłem do Adriana (dobrze że zastygłem z telefonem przy twarzy) i zapytałem czy już mogę się poruszać.
W końcu mnie z tam tond zgarnęli, ludzie którzy po mnie wyszli i dalej było już spokojnie.
Cały paradoks podróży oparł się na tym, że Adrian kazał mi wysiąść na przystanku (siódmym), na którym stawał tylko jeden z podanych przez Niego autobusów. Droga rozdzielała im się, za szóstym przystankiem.


Wiersz chyba się jubilatce podobał, a przy okazji to były pierwsze urodziny na których widziałem motyw sesji RPG. ;D

wtorek, 28 kwietnia 2009

Miniony czas.

Oj dawno nie pisałem.

Cóż, w końcu mam sprawny komputer. Niedługo znów będzie musiał przestać mi służyć na jakieś dwa tygodnie, ale tym razem będę wiedział wcześniej o tym.



Wielu rzeczy tu nie napisałem.
Nie pisałem o tym, że miałem uszkodzony palec u nogi i musiałem „oszczędzać” nogę.
Nie pisałem o tym, że znów próbowałem rysować.
Nie pisałem o tym, że zacząłem pisać wiersze.
Nie pisałem o kolejnej przygodzie.

Ogrom pominiętych spraw.

A więc czas to nadrobić…



Bracia i Siostry, dalej cieszmy się, Zmartwychwstaniem i Zmartwychwstałym, bo czas wesela trwa...

"Jak mogą płakać biesiadnicy gdy oblubieniec jest z Nimi?"


Alleluja!

niedziela, 12 kwietnia 2009

...:::Alleluja:::...

Alleluja!!!



Ciemność jest po to by widzieć Światło.
Zimno jest po to by czuć Ciepło.
Cisza i dźwięki pozwalają siebie nawzajem docenić.

Wieksza radość jest tego ktory pościł niż tego ktory czas pokuty przespał...
Lecz obaj w jednym się łączą.

Radują się przyjściem Pana.



Radujcie się więc Bracia i Siostry bo Oblubieniec jest wśród Nas.

czwartek, 9 kwietnia 2009

12zgłoskowy wieczór

Dziś wreszcie wyszedłem z domu ;D

hmm…

Może opisze wieczór tym dwunastozgłoskowcem ;]
Pierwsze dwie sfory nie były planowanymi rymami więc też nie są jakieś szczególne… ale wszystko da się usprawiedliwić środkami stylistycznymi.
Pod koniec zaczyna nawet brzmieć.




Dziś, także i bowiem późnym wieczorem po
Wspólnotowej modlitwie, ruszyłem w miasto,
by złożyć koledze serdeczne życzenia
na osiemnastą rocznicę narodzenia.

Z pamięci mi uciekła nazwa klubu co
to, w nim siedział kolega szczęśliwy bardzo.
Lecz przypomniała mi się zasada taka:
„To koniec języka miej za przewodnika.”

Znalazłem więc lokal po chwili gadania,
Był tam i kum ów i kumpela zalana.
Dał ja życzenia, lecz ku mojej uwadze
przyszedł fakt że pusto jest tu w tym barze.

Zostałem więc chwilę gadałem, słuchałem,
Aż przyszedł czas, że z towarzystwem wyszedłem.
Tak razem żeśmy budynek opuścili,
Aż na przystanku tam, my się rozdzielili.

Rycerskich honorów kodeks mnie się chwyta,
więc koleżankę, odprowadzałem by Ta…
Nie usnęła w drodze, zmęczeniem okryta
i do domu dotarłszy zdrów cała była.

Rycerskich kodeksów mnie strzegły zalety,
nie korzystać z okazji dla złej uciechy.
Dobry uczynek, tak właśnie wypełniwszy,
wróciłem do domu o wiele szczęśliwszy.

sobota, 4 kwietnia 2009

Rozyślania

Szukałem czasu na odpoczynekszukałem bo plątało mi się po głowie wiele myśli, które chciałem uporządkować, zrozumieć… albo przynajmniej rozeznać.

Myślałem, że najlepszym sposobem na odpoczynek i wyrwanie się z codzienności, będzie wyjazd gdzieś za miasto…
Może do Kłodzka, Opola, Bytomia, albo Sącza…


Jednakże Pan znów pokazał mi, że ma własne rozwiązania.
Leże teraz w domu i jestem chory. Odpoczywam i wyrwałem się z „codzienności”.

Czas leci obok mnie… mało obchodzi mnie, która jest godzina… jedyny związek pory dnia z moją osobą, to zachowania i obecność współdomowników, oraz nasilanie się gorączki… „Kto w swej chorobie dotrwa poranka, nie musi się martwić o dzień…” to tak z moich obserwacji hasło powstało.

W każdym razie już od jakiegoś czasu zmagam się ze sobą by stanąć przed Przyjaciółmi i powiedzieć im:
Szliśmy razem drogom. Razem na tej wąskiej i trudnej drodze, rozwijaliśmy się i stawaliśmy się bardziej bliscy naszemu Panu, który wszak jest celem naszej wędrówki. Gdy na drodze swej napotkaliśmy mieścinę, razem odpoczęliśmy w niej, odkładając na bok naszą drogę w samorozwoju. Ja jednak, czuje w głębi serca pragnienie podążania dalej starą ścieżką. Ja czuje pragnienie bycia bardziej. Ruszam więc, mając za jedyną pewną rzecz, że nie idę wielką drogą łatwizny, lecz stąpam po zamglonym gruncie zaufania. Jeśli chcesz, chodź ze mną… jeśli pragniesz pozostać… proszę… nie szukaj mnie nigdy na wielkich szlakach występnych.


Wiem również, że kiedyś przyjdzie czas by te same słowa (lub trudniejsze) ofiarować rodzinie. Lecz nie teraz się to dzieje lecz wtedy, gdy więzy krwi staną się dla mnie niczym.
I Gdy za moim Panem powtórzyć będę mógł:
Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką
Nie Krew lecz Czyny.


Dużo rozmyślań. Te i wiele innych przechadza się po moim osłabionym umyśle…
Mam teraz czas… rozeznam te myśli i uczynię co będzie do uczynienia
.



A Wy Bracia i Siostry, cieszcie się.
Bo chodź nadchodzi czas smutku, gdy zabiorom nam Oblubieńca, i do serc swych tego dnia nie będziemy mogli go przyjąć, to nadejdzie też czas, gdy w weselu i radości wspominać będziemy Jego wielkie zwycięstwo.
Zwycięstwo, które nastało, które się staje, i które przyjdzie.

piątek, 3 kwietnia 2009

przerwa?

Dawnom nie pisał... mało czasu miałem za dni i nocy ostatnich...

Teraz choruje ale już nie długo wrócę do Bloga ;]