czwartek, 28 maja 2009

Ogrom codziennych spraw... cz.1

Trochę się stało i część tego wszystkiego opiszę.
(podzieliłem wszystko tematycznie na kilka kawałków, bo robią się notki długie srogo)

1)Konflikt z Wychowawcą
Jakiś czas temu mieliśmy w szkole dość ciekawą sytuację.
Pewnego dnia do szkoły nie przyszło dużo nauczycieli (zresztą uczniów też).
Dyplomatyczne zdolności przewodniczącego Naszej klasy (nie chwaląc się, jeszcze wtedy mnie), doprowadziły do tego, że przełożyliśmy kilka lekcji na wcześniejsze godziny, by wcześniej iść do domu. Nie udało mnie się, przełożyć jednego tylko przedmiotu (Technologii Informacyjnej). Perspektywa czekania 100 minut czy (jak w przypadku drugiej grupy) 155, nie ucieszyła ludzi. Delegacja w składzie (Przewodniczący, Zastępczyni i jedna kumata dziewczyna) udaliśmy się do Nauczyciela tego przedmiotu (na którym w sumie Nie robiliśmy przez 1,5 roku nic przydatnego), którym jest jednocześnie nasza „Wychowawczyni”.
Próbowaliśmy załatwić sprawę, jak człowiek z człowiekiem.
Zaproponowaliśmy 4 różne opcje załatwienia problemu.
Pierwsza możliwość zakładała, że Nauczycielka weźmie na lekcje naszą klasę (prowadziła lekcje dla trzech osób w pracowni przystosowanej dla 10 osób, prosiliśmy by wzięła 5 uczniów na lekcje).
Druga ewentualność przyjmowała, jakobyśmy odrobili tę lekcję w inny dzień.
Trzecia perspektywa dawała wizje zrobienia zadania (jak już mówiłem nic specjalnego na TI nie robimy) w domu.
Czwarte wyjście, to po prostu opuszczenie tej lekcji.
Nie tylko, że Nauczycielka była nie miła. Ale przed wypowiedzeniem, skreślała wszelkie opcje. Ostatecznie wyrzuciła Nas z Sali ze słowami: „Liczę, że to przemyślicie.”
Więc przemyśleliśmy. Zapytałem nielicznie pozostałej części klasy: „Co robimy?” i jeden z kolegów, powiedział krótko i jasno: „No to chyba… Spierdalamy?”. Jego propozycja zyskała 100% poparcia (łącznie z moim) i ruszyliśmy.

Tydzień później…
Dyrekcja wystawiając zastępstwa, obok informacji, że lekcja WFu się nie odbędzie napisała: „Uczniowie zwolnieni do domu”.
Są zdania, których nie trzeba powtarzać dwa razy.
Tym razem rozmowa z wychowawcą nie odbyła się, bo znów nie chciała Nas słuchać… próbowaliśmy rozmawiać jak człowiek z człowiekiem, ale się nie dało… więc teraz rozpatrzmy sytuacje prawnie. Zarówno „Plan lekcji” jak i „Zastępstwa”, są dokumentem (”informacją prawomocną”) stworzonym przez ten sam organ „Dyrekcja Liceum”. Jeżeli ta sama instytucja wydaje dwa dokumenty sporne, to naszym obowiązkiem jest zastosować się do tego, który jest wydany później.
Więc ruszyliśmy do domu.

Dobra to tyle słowem wstępu.

Na następnej godzinie wychowawczej „wychowawczyni” powiedziała mi w twarz, że nie mogę dalej piastować funkcji przewodniczącego, ze względu na Jej brak zaufania do mnie. Powiedziała, że za tydzień odbędą się nowe wybory do samorządu klasowego. Ogłosiłem to klasie. Część ludzi z klasy mówiła między sobą, że dla kontrastu wybiorą kolegę, który nie tylko nie grzeszy inteligencją, ale także dla czystej zabawy bezmyślnie lubi wprowadzać w życie destruktywne działania.
Przyznam, że zdenerwowany na Nauczycielkę przyłączyłem się do tej szemraniny.
Kiedy przyszliśmy na godzinę „wychowawczą” tydzień później, na tablicy napisane były już dwa nazwiska dziewczyn z klasy. „Wychowawczyni” oznajmiła rozwiązanie dotychczasowego samorządu klasowego, oraz zgłosiła swoje dwie kandydatki. Zgłosiliśmy więc jako klasa dwójkę kandydatów, których to uprzednio zaplanowaliśmy.
„Osoba, która ma naganne zachowanie, lub miała w pierwszym semestrze ubiegłego roku, nie może kandydować.”- Usłyszeliśmy.
Szczerze zdziwiło mnie to bo nigdy nie spotkałem się z takim zapisem, ani w statucie, ani w żadnym innym dokumencie.
Później dowiedzieliśmy się, że wybory nie będą tajne, lecz jawne(mieliśmy się podpisać) (co było pierwszym pogwałceniem jakichkolwiek praw wyborczych), oraz że na karcie mamy wypisać cechy dla, których wybieramy osobę, na którą głosujemy.
Ostatecznie kandydaci, którzy w ogóle zostali dopuszczeni to: dwie dziewczyny wybrane przez nauczycielkę, kolega z klasy i ja.
Przez cały czas trwania wyborów Nauczycielka czytała osiągnięcia swoich kandydatek, oraz przypominała, że głosy „nie-konstruktywne” nie będą brane pod uwagę (co jest już jawnym obrazem, ponieważ to Ona decydowała, które głosy są „konstruktywne”, a które nie.

Na następnej lekcji, „wychowawczyni” powiedziała, że żeby zostać wybranym, trzeba bezwzględnie mieć wzorowe zachowanie (Czego chyba nie mam po tym jak dopisała mi -40 pkt. za to że wziąłem odpowiedzialność za ucieczki klasy)
[nieobecność na lekcji= trzem spóźnieniom = -1pkt] [kradzież, czy pobicie= około -50].
Tego zapisu tym bardziej nie przypominam sobie. Dlatego wstałem i zapytałem czy klasa też tak uważa. (ponieważ wypowiedź tej Kobiety brzmiała tak: „Uważam, że wszyscy sądzicie, że aby(…) trzeba(…)”. Nie mogę tolerować tego, że ktoś nakazuje i co mam sądzić. (Oczywiście gdy poprosiłem by wstali wszyscy, którzy popierają tezę Nauczycielki, nie wstał nikt).
Potem przeczytała jeden głos na swoje kandydatki i stwierdziła, że nie będzie czytać więcej bo nie potrzeba.
Koleżanka zapytała, czy może powiedzieć ile było głosów na kogo i dostała odpowiedź, że; „nie”.
Wstałem i porosiłem o odczytanie głosu koleżanki, która siedziała obok mnie przy głosowaniu i robiła zdjęcie swojego głosu na wypadek, gdyby „zaginął”. (Niestety w dniu ogłoszenia wyników głosowania, koleżanki tej nie było w szkole).
Nauczycielka przejrzała głosy, przeczytała wybiórczo jeden (istotnie pusty, pod względem argumentów) głos na mnie, po czym stwierdziła, że nie ma głosu tej koleżanki.
Inna koleżanka, co obok biurka akurat siedziała, zaproponowała, że pomoże bo zna pismo tamtej i na pewno odnajdzie „zaginiony głos”. Nauczycielka nie zgodziła się, pośpiesznie wyciągnęła dziennik i czym prędzej ostentacyjnie i pomimo jawnego sprzeciwu społeczności klasowej, skreśliła stary samorząd by wpisać nowy.

Szczerze niewiele obchodzi mnie ta funkcja. Jestem i tak zastępcą przewodniczącego szkoły, a większość nauczycieli ma do mnie już takie zaufanie, że nie obchodzi ich co jest wpisane do dziennika. Troszkę wiąże mi to ręce przy rozmowie z dyrekcją, ale klasa dalej mnie wysyła na wszelkie pertraktacje.
Jedno jednak na co się nie zgodzę, to pozostawienie tej sprawy taką jaka jest.
Nie pozwolę, by te 34 osoby wyszli z tej szkoły z przeświadczeniem, że głos ludu się nie liczy, bo władza zawsze zrobi swoje.

Nikogo nie zdziwi fakt, że tego samego dnia zgłosiłem sprawę rzecznikowi praw ucznia, następnego poinformowałem Opiekunkę samorządu Uczniowskiego.

Po mediacjach między klasą, a „wychowawcą” rzeczniczka powiedziała, że zrobiła wszystko co mogła i teraz już tylko może sprawę zgłosić dyrekcji.
Coś mi mówi, że ostatecznie osiągniemy to o co walczyliśmy w klasie pierwszej. Zmienimy wychowawcę.
W ubiegłym roku zrobiono Nam, serie spotkań z psychologiem i powiedziano, że sytuacja już się uspokoiła. Nauczeni tym doświadczeniem nie zgodzimy się w tym roku, by w trzeciej klasie „wychowawca” znów zrobił Nam niespodziewany wybuch złego humoru.

środa, 27 maja 2009

przerywnik

Trochę mało ostatnio pisuję, ale już wczoraj zabrałem się za pisanie notki, o ostatnim czasie.
Jest trochę długa więc się zastanawiam, czy Jej nie podzielić...
W każdym razie, na ten czas wpisuje tu wiersz drugi (notka poniżej).

Wiersz drugi

„Kwiatek”

Gdy nieśmiałości czarty stają się katami,
Przemawiaj do niewiasty, szczerymi kwiatami.

Gdy Jej spojrzenie ucisza Cię jak gromem,
Płatki kwiatu przemówią, namiętnym tonem.

Jeśli boisz się dotknąć dłoni Jej z trwogą,
Pozwól dotykowi, iść łodygi drogą.

Gdy lęku potęga w Tobie się zawiera,
Niech Cię jak pąk kwiatu, uczucie rozwiera.

niedziela, 24 maja 2009

Wiersz Pierwszy

„Kobieta”


Pewien mężczyzna, zrozumiał swój umysł,
gdy pojął neurony, odruchy i zmysł.

Pewien mężczyzna, zrozumiał swego ducha,
Gdy ujrzał, że Boga szuka jak głos ucha.

Pewien mężczyzna, zrozumiał swe ciało,
Gdy widział jak młode i stare działało.

Pewien mężczyzna, zrozumiał własne serce,
Gdy drżało, bolało i cieszyło się wielce.

Pewien mężczyzna, nieraz Bogu żebra,
Gdy objąć chce rozumem, tajemnice swego żebra.

czwartek, 21 maja 2009

Pogrzeb Ojca Staszka

Dziś pogrzeb wielkiego Człowieka.

Nie zamykajmy go w grobie, jak to Nam sie udało na razie, ze Zmartwychwstałym uczynić.
Żyjmy Jego naukami, bo prawdziwie w tym człowieku przyszedł do Nas Chrystus.


"Zdrowa ryba zawsze płynie pod prąd."
"Świat będzie Wam próbował wmówić..."
"Dosyć tego brodzenia przy brzegu."
"Popatrzcie..."
"Facet musi mieć jaja."
"Miejcie swoją godność..."

poniedziałek, 18 maja 2009

Tak wielkie i trwałe drzewa są ścinane.
Olbrzymie Twierdze w ruinę popadają,
I chociaż to Właśnie było im pisane,
W pamięci ludzkiej na zawsze pozostają.




Zmarł dziś o 5:07.



Ponad pół mojego doczesnego życia był mi Wychowawcą, w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Bite 10 lat z niecałych 18-stu posiadanych.
Mówiłem o Nim, mówiąc świadectwo kiedyś na IDMie, lecz nie było to potrzebne bo czyny Jego i dzieła najlepszym świadectwem.




Zastanawiam się przez ten dzień, co mnie w tym wszystkim boli.
To, że owocodajna i obfita winorośl, ścięta została?
Czy to, że nadzieje prawie wszyscy stracili?

Flp. 1,21

sobota, 16 maja 2009

Ojciec SJ

Jakieś 9-10 lat temu poznałem człowieka.
Jest księdzem. Opiekował się ministrantami.
Stworzył wspaniałą służbę liturgiczną, podziwianą wielokrotnie, przez przyjezdnych księży z wielu innych parafii.
Współtworzył Wspólnotę MAGIS. Opiekował się Nami gdy byliśmy w Oazie, Opiekował się Nami gdy wchodziliśmy w MAGIS. Pokazywał jak żyć z godnością.
Mówił żebym się nie garbił.

Kiedyś gdy było zamieszanie z Jego stanem zdrowia ktoś zadzwonił na parafie i zapytał „Czy Ojciec S… żyje? Tym samym wkurzył proboszcza, który powiedział „Tak pochowaliśmy go w ogrodzie w nocy, żeby nikt nie widział.”
Lubił się z Nami przekomarzać.
Zawsze głównym Jego celem jest dobro młodych.

Słucham ludzkich głosów… Wielu ludzkich głosów.
Co mogę powiedzieć ze słuchania tego?
Kiedyś u dentysty zarażono go żółtaczkom typu C.
Długo męczył się z chorobą, aż zrobiono mu przeszczep wątroby.
Nie usunięto choroby.
Później jeszcze człowiek ten przewrócił się pod szpitalem.

Efekt jest taki, że leży z wrakiem wątroby, uszkodzonym kręgosłupem, chyba bez śledziony, w szpitalu. Mówią o Nim że zostało jakieś 50 godzin życia.

Większość ludzi wokół mnie traci nadzieje. Z dnia na dzień widzę to bardziej. Boli.

We mnie tli się jeszcze nadzieja i dlatego proszę Was byście podczas rozmowy z Panem, powiedzieli mu o tym cierpiącym Ojcu.
Proszę.

piątek, 15 maja 2009

Linki ;]

Ponieważ ktoś cały czas wrzucał Wiry na stronę WyjscieDwa, która była w linkach, zmieniłem Ją na Revolta Discreta... To ta sama strona, ta sama prawda. Ta sama walka z Cenzurami oficjalnych mediów. Tylko, że W2 była przejściową ;]

A swoją drogą...
Napiszcie sobie słowo Revolta i przeczytajcie od tyłu część "evol".
Prosta zabawa literami a zdradza cel misji ;]

wtorek, 12 maja 2009

Wiersz Siódmy


„Mężczyzna”


W naturze Mężczyzny- upajać się Kobietami,
Jak w naturze Motyla- latać między Kwiatami.

Jedno i drugie, poczytać można im za słabość.
Lecz czy Ty wiesz, jaką Oni czerpią z Tego radość?

Jakaż inspiracja, płynie umysłom spragnionym,
Jakże przyjemny wiatr, muska po skrzydle wzniesionym?

Jak w górę unosi zwisającego, poetę?
Szaleńczy wiatr targa, motylego wierszokletę.

Lecz nie koniczne męskości mieć Kobiet sto gmachów,
Jak Motylowi do lotu nie trza polan kwiatów.

Potrzebna mu przestrzeń co w wolności się zawiera,
Latać i czuć mogą bez innego „pomagiera”.

poniedziałek, 11 maja 2009

Zmiana podejścia do władz Kościelnych... początki.

Dziś było u Nas w Parafii Bierzmowanie.
Przełamując swoją niechęć do Biskupstwa (I w ogóle większości władzy, tak świeckiej, jak duchowej) postanowiłem znaleźć pozytywne cechy w tym człowieku.
(Zdaje się Św. Ignacy z Loyoli robił tak, że jak dwóch współbraci zakonnych się nie znosiło to doprowadzał do konfrontacji, „polecając” im przebywać ze sobą.)

Tak więc znalazłem dziś dwie cechy dobre w tym konkretnym Biskupie.
Pierwsza.
Miał dosyć ciekawe kazanie. Oczywiście z racji czasu na nie poświęconego część ludzi odpłynęła umysłami daleko, ale mnie osobiście się podobało.
Druga.
Miał zdrowe podejście do szacunku dla świątyni Pana.
Chyba ze trzy razy przerwał czynność, którą wykonywał (lub zaczynał wykonywać), żeby wywalić fotografa z pod prezbiterium.

Czy miał jeszcze jakieś pozytywne cechy?
No był miły. Albo sprawił takie wrażenie. Aczkolwiek nie mogę temu zaprzeczyć.
Cóż widzę, że na mojej drodze do tolerowania „władz” Kościelnych jeszcze sporo do przebycia. No ale w końcu pierwsi Chrześcijanie słowo „Biskup” mieli na równi z „Opiekun”. A Oni są dla mnie jednym z głównych wzorów Kościoła.

Pisałem już kiedyś, że nie umiem zdzierżyć nazywania Wspólnoty Chrześcijan „Instytucją”?
Albo zwrotów takich jak „Urząd Biskupi” itp.
Za każdym razem mam wrażenie, że nie o to chodziło Chrystusowi

Dobra. Koniec herezji i niechęci do diecezjali. Trza w każdym widzieć jakieś dobro.

Wiersz Szósty

„Poemat o Wolności”




Żył pewien człowiek, co na imię Józef miał.
Sprzedany przez braci, egipski żywot pchał.
Ratunkiem i radą faraonowi był,
Przed głodu plagą ten egipski naród skrył.

Gdy rodzinę sprowadził do pustynnych bram,
Zapewnił im schronienie i dostatek tam.
Gdy zmarł, wpadli w niewolę tych gościnnych łap,
Nie spostrzegli oni w czas- faraońskich krat.

I nadszedł kolejny tego dworu wybranek,
Co przez matkę w koszyku uratowany,
Stronił od nałożnic, pijaństwa, kochanek.
Uwolnił ten lud, przez Boga miłowany.

Niedługo jednak cieszyli się wolnością,
Żądali od Pana, by nadał króla im.
Wszyscy ukorzeni przed jego godnością,
Zmuszeni byli znosić, zmienność Saula min.

Znów uwolnił ich przez prostego człowieka,
Dawid nań wołali, a tłum zwierzęcy pasł.
Przyjął on na siebie królewskich brzemion pas.
Wyzwolił ich Jahwe, Bóg ten, co nie zwleka

Lecz długo utopia ich piękna nie trwała.
Szemrali i knuli na Boskie wymogi,
Nie na rękę im były słuszne wyroki.
Wtem babilońska okupacja nastała.

Sprowadził ich Pan, ze wszystkich krańców świata,
Mówili w ów czas; Jahwe Nasz naród splata.
Posyłał proroków, by w wolności żyli.
Jaki czas minął, nim się znów odwrócili?

I nastąpił ten czas potężnego Rzymu,
Przyszła władza Imperium wielkiego czynu.
„Niemoralny to kraj”, mówiono w te czasy.
Władzę trzymały łacińskie urzędasy.

I narodził się Chrystus, nas Pan i nasz Król,
Co wyzwolił Izrael z Rzymskich kajdanów,
I oto wtem przyszedł: Chrystus, przyjaciel mój.
Uwolnił barbarzyńców, z niewoli grzechów.

Wolny lud podzielił się na wszelki stan.
Tych co rządzą, co się modlą i co walczą
W ojczyzny obronie, do tego każdy pan,
Ciemiężył chłopski stan, na ziemiach swych pracą.

Za mórz bezkresem odważnie żyli ludzie.
Ci rzekli do króla obywatele tak:
Nie chcemy by Twój, że wisiał nad Nami bat.
Rewolucje poczęli, walczyli w trudzie

O wolność, o godność walczyli dziadowie,
A kraj ten z wolności, znany w świecie całym,
Ochraniał, pomagał tak wielkim i małym.
Marzenia sprzedali leniwi synowie.

A Kraj z lekka skąpaną w krwi białą flagą,
Wiary bronił natchnięty Boską odwagą.
Bunt wzniósł Europejskiemu świata ciemiężcy,
Padł! Porzucili go sojusznicy męscy.

A wyzwolony z pod władzy okupanta,
Uciekłszy w ramiona gorszego bękarta,
W Radziecką niewolę na czas długi popadł.
Się miotał, się miotał, aż Rosjanin go dopadł.

Cóż mógł uczynić ów ten zlękniony Naród,
W czas gdy od Radzieckiej uciekał pożogi.
Na oślep nałożył te kajdany darów,
Co dalej się zdarzy myśleć jestem trwogi.

niedziela, 10 maja 2009

Ognisko w Mędłowie i 18h snu.

Ok.
Wróciłem wczoraj rano z osiemnastych urodzin koleżanki z klasy, które odbyły się w Mędłowie czy jakiejś takiej wiosce.
Kolejny opis mojego pobytu gdzieś tam, na który nie starcza mi czasu, żeby go napisać.

W każdym razie rano byłem jeszcze na spotkaniu grupki MAGISowej, a po powrocie, poszwendałem się po domu godzinkę i postanowiłem odespać braki snu z ostatniego tygodnia. Chyba mi się udało… Obudziłem się, dziś rano. Jakieś 18 godzin snu mam za sobą. Może starczy na kolejny aktywny tydzień… Szkoda trochę bo przespałem imieniny babci, Ale dziś do Niej pojadę złożyć spóźnione życzenia.

A właśnie. Znalazłem swój zeszyt z jeszcze kilkoma wierszami i opisem wypadu do Sącza. :)

środa, 6 maja 2009

Powrót z Sącza

Wróciłem z Sącza.

Wrażenia z podróży mam zapisane w zeszycie, więc jak znajdę czas to wrzucę tu (tia... tak jak znalazłem czas, żeby przepisać "Dziennik Rekolekcji 2008").

Myślę, że gdzieś między wierszami się pojawi tu. ;]

niedziela, 3 maja 2009

3 Maj

Ok.
Dziś Trzeci maja. Hmm...
To jest ta no ... rocznica Konstytucji.
Jest co jeszcze... Jest Niedziela, jest wolne, jest dzień przed maturami, jest Trzecio-Majówka...
Co jeszcze dzis jest...

Ok. Ostatecznie dzis wieczorem po Mszy Św. wyjeźdźam do Sącza. Obiecałem w zeszłym roku, że odwiedze ludzi tam, Chce ich odwiedzić bo serio się za Nimi stęskniłem, Mama sygnalizuje mi już jakiś czas, że niektóre moje ideologie nie są dobre, a w Sączu jest Człowiek, który jak sądze będzie mi umiał wytłumaczyć to.
No i poza tym trzeba sie kiedyś wyrwać z osaczającego mnie, życia codziennego.

:)

Wiersz Piąty

„Sanctum Revolte”


Przegnali my Turków z Wiedeńskich bram,
Lecz i Krzyżaków, tam z Grunwaldzkich pól.
Nasz Naród jest silny, choć zazwyczaj sam,
Rusza bez trwogi na mieczy wrogich tłum.

Mój Pan mnie wspiera jak Ojczyznę mą,
Doświadcza cierpieniem, jak i chwałą swą.
W Nim duch mój waleczny nie zlęknie się zła,
Z Nim w ciele wytrwałym, znajdę się ja.

Powstańmy Bracia i Siostry też, w bój.
Niskie Nam są mury, płytkie zasadzki,
Krwią zalejmy ciemiężców posadzki,
Lecz Krew to Chrystusa, przebaczenia zdrój.

Ruszymy na twierdze, obwarowań chór.
Runie jak gilotyny, tego dziś chciej.
Katów zwolnimy z ich ponurawych ról,
Będziemy wolni od nienawiści swej.

Łamać będziemy niewoli systemy,
Wołać za Nimi, wtem będą treny.
Głosić zaczniemy, że Miłości chcemy,
Zostaną kwestie, znikną problemy.

To będzie Nasz Świat.
Rewolucji Kwiat.

sobota, 2 maja 2009

Wiersz Czwarty

„ „


Jak dobra Babcia, wita czule wnuki swe.
Jak wzrokiem przygasłym, często dogląda je.
Jak starszy już Dziadek, tak dumny z dziatek tych,
Opowiada, gawędzi, o przygodach swych.

Jak wytrwała Matka do ich dziecięcych łez,
Biegnie gdzie umysły mają przestrzeni kres.
Jak zmęczony Ojciec, szukając dzieci tam,
Prędko biegnie co sił i biegnie, choćby sam.

Jak młody Chłopiec w cichej nieśmiałości swej,
Spoczywa z drżeniem, w milczenia męczarni tej.
Jak młode Dziewcze, w ogromie marzeń serca,
Speszona ucieka w skryte siebie miejsca.

Jak Mężczyzna co na pustynie uchodzi,
Szukając do niewiasty sposobnej drogi.
Jak Kobieta, z wolna księgę otworzywszy,
Ukazuje, pierwej rumieniec tworzywszy.

Jak Wędrowiec drogą cicho sobie idąc,
Pomaga niewinnym, zło czyniącym winiąc.
Jak Przyjaciel broni swego Przyjaciela,
Trwa przy Nim, tak w biedzie, jak i od wesela.

Od Pana dostaje Miłość tą… i więcej,
Jak mam nie miłować, nie kochać goręcej.

I po majówce.

Miałem być dziś z ludźmi ze Wspólnoty na majówkowym przejściu przez góry z Barda do Kłodzka. Miałem, ale się nie udało. Wczoraj spotkałem jakiegoś pijaczynę na drodze, któremu się nie podobało, że idę, no i zaczął się rzucać. W obronie innej osoby walczyłbym, ale nie chciałem wszczynać większej bójki by uniknąć kilku guzów. No trochę szkoda, że te guzy to na głowie. Więc zostałem w domu na "obserwacji". Szkoda. Drugi rok z rzędu nie jestem ze Wspólnotą na Majówce (w trójmieście w zeszłym roku też nie wyszło).

piątek, 1 maja 2009

przerywnik

Ok. Przerywnikowo, w notkach będą pojawiać się namiastki mojej twórczości, więc gdy już będzie Wam się bardzo nudzić to poczytajcie se stare noki albo napiszcie txty typu: "CZUCZ! Milcz." ;D

Pierwsze dwa wiersze zużytkuje jak polecono w "Stowarzyszeniu umarłych poetów" ("nie piszemy poezji bo jest piękna, Piszemy poezje by uwodzić kobiety"), a Trzeci jest prezentem urodzinowym, więc pisanie Tu zacznę od czwartego wiersza ;D