sobota, 21 lutego 2009

Wolność.

Wolność.



Z dnia na dzień coraz bardziej odkrywam to słowo.

Zacznę może od rozmyślań z przed Ferii
Kiedy zacząłem uczęszczać do Liceum musiałem dojeżdżać kawałek do szkoły
Postanowiłem jeździć rowerem bo było ekonomiczniej, nie musiałem stać w korkach tak jak autobusy i nie musiałem czekać na przystanku o konkretnej godzinie… (Ani kląć jak reszta ludzi na to, że nie ma trzeciego autobusu z rzędu).
W zeszłym roku na zimę Mama, bez pytania o zdanie na ten temat, kupiła mi bilet trzymiesięczny i powiedziała, że mam schować rower. W tym roku nie dałem się… z góry zaznaczyłem, że będę jeździł rowerem w zimie.

Wielu ludzi zniechęciłoby się na moim miejscu. Pod wpływem zmęczenia, pod wpływem opinii wariata w szkole, pod wpływem mrozu muskającego rano zaspane oblicze. Ale ja widziałem w tym więcejNazywałem to niezależność… Pod koniec walki nazwałem swój cel ostatecznie „Wolnością”. I wtenczas właśnie tchnęła mnie rozkmina… Stara Przyjaciółka Refleksja usiadła by podumać (podumać!!! wstawka dla starych erotomanów, którym „pomieszałyby” się literki) ze mną na temat wolności.

Moje odkrycie było proste… Wielu ludzi krzyczy, że chce być wolnymi… Jeśli kto postawi przed Nimi szanse zdobycia wolności tuż pod nosem, wezmą i będą uznawali za naturalną.
Ale o tej wolności szybko się zapomina. Wolność ma taką wartość, jaką płacimy za Nią cenę.

Później większość pozytywnych ludzi wokół mnie zaczęła głosićwyzwolenie”, mówić głośno o wolnościW2, O. Grzegorz, Filmy na MAGISowym Klubie Filmowym.
Już prawie ułożyłem pod to temat maturalny… Jak mi się uda ułożyć cos do marca to będę mógł pisać własny temat za rok. ^^

Ale ogólnie to dziś poczułem się wolnym.
Dziś powiedziałem Przyjacielowi i ekipie ludzi z których znam od 11 lat „Nie muszę się przed Wami tłumaczyć”. Żeby podkreślić wagę sytuacji… Do tej pory mi się to nie udawało i dawałem się opieprzać kiedy tylko nie byłem na Nocce czy coś. Dziś udało mi się ze spokojem dokończyć obiad, po telefonie od FlugsSa, nim powędrowałem do salki.
Gdy już się tam znalazłem zastałem pracującego w kuchni Mateusza i siedzących w salce: (wymieniam Ksywami z RPGów dla amoniowości) Vox’a, Ruthera, Morfiste i FlugsSa.
Oczywiście największe pretensje miał Ruther. Oburzony darł się czemu robie im takie jaja że się umawiam i nie przychodzę… Zapytałem wprost:
"Ja -Czy Ty słyszałeś, żebym mówił, że będę?
R- Nie no ale wszyscy mówili…
Ja -Czy deklarowałem się przed Tobą?
zamilkł (to się rzadko zdarza by w dyskusji ten człowiek dał za wygraną… na dobrą sprawę chyba pierwszy raz słyszałem jak przyznaje się do błędu)
Ja –Czy komukolwiek jeszcze się deklarowałem?
M- Było na forum od trzech tygodni.
F- Mówiłem Ci tydzień temu!
Ja- Po pierwsze nie tydzień tylko trzy dni temu, po drugie wczoraj w szkole rano mówiłem, że nie jestem pewniakiem na tą sesyje i zadzwoniłem do Ciebie wcześniej.
R- Ale powinieneś poinformować wszystkich a nie tylko FlugsSa.
Ja- Dzwoniłem do FlugsSa, powiedział żebym poinformował Morfiste… Dzwoniłem do Ciebie?
M- No tak, ale komórka mi padła jak próbowałeś zadzwonić.
Ja- No ok… sesji nie było. Ale dzwoniliście do mnie z oburzeniem, że mam podręczniki… powiedziałem „przyjdźcie”. i o w pół do pierwszej w Nocy zadzwoniłem bo nie wiedziałem co się dzieje, po czym dowiedziałem się, że jednak nie gracie…
"

Rozmowa miała charakter Dynamiczny, czasem FlugsS wtrącał… „Gdybyś chciał to byś dał rade przyjść”… a resztę czasu starał się milczeć… To było w Nim pozytywne… spokój. Rzadko to w Nim widzę, ale chyba ma z tym większą siłę przebicia.

Nie mniej bardzo cieszę się z tej zdobytej wolności… Postawiłem na szale ryzyka relacje, (wciąż nie wiem czy nie straciłem tego „zastawu”), wyrwałem się ze swojej niemocy i otrzymałem wolnośćWolność, która „smakuje”.


Siostry i bracia szukajcie tej wolności… Ja mogę opowiadać o Niej
Ale JEŚLI Jej nie POCZUJECIE, to Jej nie POZNACIE.




Na razie rower mam uszkodzony... więc zostałem znów "Skazany na MPK"

Kolejne dni.

Ostatnio znów czuje jakieś dziwne „zmęczenie”… może to efekt klimatyzowania się w społeczeństwie na nowo… może znów mnie coś bierze… a może to coś zupełnie innego

Zauważyłem coś dziwnego. Im bliżej jestem Jezusa, a właściwie Jego drogi (On jest przy mnie cały czas…), tym bardziej czuje taki… Brak spójności z otaczającym mnie światem. Nie ogranicza mnie już tak bardzo jak kiedyś, ale też przestaje czuć taką „odpowiedzialność” za to co się na nim dzieje… i to mnie trochę niepokoi.

A przy okazji. Zauważyłem że czasem w komentarzach udaje się zakręcić zalążki takiej małej dyskusji… Nie bójcie się tam pisywać. Wymiana zdań jest o tyle pozytywna, że w przeciwieństwie do Monologów bierze się do tego więcej umysłów i dusz…