sobota, 27 marca 2010

.

Trochę mnie szkoła ostatnio zjada czas.
Trochę działam we wspólnocie.
Trochę chory się robię.

Byłem na wylaniu Ducha Św.
Teraz tylko do wystawienia ocen trzeba dociągnąć i nareszcie będę mógł się przygotować do matury (patologia taka z tymi ogólniakami).

A do tego wszystkiego walka duchowa staje się coraz bardziej... nie tyle trudna co... "świadoma".

Dobrych dni Bracia i Siostry.

wtorek, 9 marca 2010

Dni ostatnich skrótem.

Ostatnio niewiele pisałem, bo większość czasu spędzałem na zapamiętywaniu słówek z Angielskiego.

Bardzo mi pomaga moja siostra i szwagier.
Właściwie to bez nich miałbym pełno wolnego czasu i … jeszcze więcej wolnego czasu bo Maturą martwiłbym się za rok.

Tymczasem Oni wykonują robotę, za którą wynagrodzenie dostaje od Państwa Polskiego mój Anglista. To znaczy, Oni mnie uczą Angielskiego, a nie tylko sprawdzają wiedzę, której badać nie trzeba, by wiedzieć, że jej nie ma.


Teraz mam, myślę, dzień czy dwa luzu, zanim zacznę się szykować do zaliczenia zeszłego semestru. Zapamiętywałbym słówka na kolejną kartkówkę, ale z tej dostałem dwa albo trzy (nie rozpoznaję wciąż różnicy między „Dst” a „Dop”), a następna ma dwa razy więcej słów i mam 4 razy mniej czasu na przygotowanie.
Wole więc się przygotować porządnie do tego zaliczenia, niż szykować się do wszystkiego i ze wszystkiego dostać „prawie 2”.

Z drugiej strony, przez ten Angielski opuściłem się strasznie z Polskiego, Fizyki i Matmy (reszty przedmiotów maturalnych) więc coraz bardziej nabieram przekonania, że dodatkowy rok nauki byłby czymś pomocnym.


Chcę wrócić do swojego świata, teraz po tej kampanii ze słówkami, choć na kilka dni.
Do Wspólnoty (w pełnym wymiarze), do sportu, do pokrzepiających rozmów z ludźmi, do poezji, do pisania na tym blogu.

Kończy się też już powoli Seminarium Odnowy w Duchu Świętym, w którym uczestniczę, więc uważam, że z początkiem kwietnia (jeśli nie zjedzą mnie bibliografie maturalne) będę mógł wrócić do tego wszystkiego, w czym najlepiej się spełniam.



Jeszcze na dokładkę taka dzisiejsza ciekawostka.
Mój przyjaciel zrobił Wino.
Dałem mu dwie butelki na ten cel, gdy był w potrzebie, więc postanowił wynagrodzić mnie jedną butelczyną tego napoju. Tak się składa, że dał mi go wczoraj wieczorem, i włożyłem go do szkolnego plecaka, który miałem pod ręką i do którego tylko dopakowałem rano zeszyty.
W szkole zauważyłem, tę butelczynę w plecaku więc postanowiliśmy uczcić z ludźmi z klasy moją zaliczoną kartkówkę z Angielskiego.
Pech chciał że dziś po lekcjach mieliśmy maturę z Matmy (była zapowiedziana, ale ja nie pamiętam dat i terminów).
No cóż… Pisałem maturę za siebie i za kolegę w lekkim rozkojarzeniu.
Ciekaw jestem efektów.