sobota, 3 kwietnia 2010

PrzedŚwięta! Bóg niepoprawny Hazardzista.

Dziś mnie ludzie zaskoczyli.
Nieznajomi ludzie, którzy powiedzieli "Wesołych Świąt" tak całkowicie od siebie z takim .... takim czymś że czułem, że mówią to świadomie.
Powiedzieć tak komuś na ulicy, to jest niezły wymiar odwagi, dla ludzi, którzy nie są tak powaleni jak ja.
Najpierw kobieta, która się spóźniła na święcenie jajek (całkiem młoda i ładna) jak jej powiedziałem, że za chwilę zaczynają znowu święcić (bo już chciała iść), a potem dziadek w windzie, (po tym jak powiedział mi na co jest chory i że był w szpitalu).
Bardzo mnie to podbudowało.
Choć i tak, spojrzeli na mnie jak na pomyleńca, gdy odpowiedziałem „Owocnych Świąt”, to pomimo to znak, że ludzie nie odeszli od Boga jeszcze tak daleko. Przynajmniej nie wszyscy.

Wczoraj (Dziś) czuwaliśmy przy najświętszym sakramencie.
Wygadałem z Bogiem, już chyba, wszystkie tematy, do jakich jestem zdolny podejść z Nim.
Wczoraj na adoracji odkryłem, że
konkretna intencja przy odmawianiu różańca bardzo pomaga w odmówieniu go.
Nawet kiedy chce się modlić i mam dość czasu na modlitwę, to podczas odmawiania różańca, pojawia się myśl, niczym baobabu ziarno na planecie małego Księcia, pytająca: „Ile jeszcze?”.
Tymczasem, gdy każdy paciorek odmawiając, masz przed oczami konkretną osobę, za którą się modlisz i masz przed oczyma jej problemy, sprawy, intencje, to zauważasz że przychodzi stres złudny, z półmyślą: „Starczy mi paciorków?”.


Jakoś tak w tym roku przeżywam to Triduum bardziej świadomie.
O wiele bardziej świadomie!
Może to konsekwencja świadomości walki duchowej, w jaką wszedłem?
Bóg wie co robi.
Nawet kiedy wchodzi w absurd, ten staje się logiką.
Przykład?
Bóg stwórca i władca wszystkiego, godzien największej chwały i czci, stanowiący sprawiedliwość,
On zniża się do postaci człowieka (którego sam stworzył i wygnał, człowieka, który już raz go zdradził), pozwala się zdradzić po raz kolejny. Pozwala się pokonać, porwać, osądzić sztuczną sprawiedliwością, pozwala się poniżyć. Pozwala się odrzucić tym, których miał za najbliższych i wybranych. Pozwala się wyszydzić.
Pozwala się zabić, Pan Życia i Śmierci!
Pozwala się zhańbić, Twórca chwały.
I ten cały absurd, porażki Niezwyciężonego, Twórca zwycięstwa zamienia w logikę.
Zamienia absurd wyszydzenia, w logikę chwały.
Esencja życia umiera, by zwyciężyć Śmierć i żyć.
Bóg jest niepoprawnym hazardzistą. Kiedyś zaryzykował (dając Aniołom wolną wole) i przejechał się na tym. Potem znów zaryzykował (dając ludziom wolną wole) pomimo poprzedniego doświadczenia i znów się przejechał na tym. A ostatecznie wszystko
uporządkował, byśmy mogli stworzyć sobie chaos. Tyle ludzkiej logiki.
Dla Niego liczy się, że z każdej z tych prób, ktoś przy Nim pozostał. Ktoś kto nie musi ale chce.
W ten sposób powstała: Wolność oraz Chęć, ale i Niechęć, Zazdrość i Nienawiść.


Bracia i Siostry. Zatrzęśmy ziemią! Niech dzisiejsi strażnicy śmierci Boga, się zmieszają.
Niech zstąpi Anioł i pociesza.
Pozwólmy Bogu zmartwychwstać. Nic więcej mu nie potrzeba, choć i ta potrzeba jest logiczna tylko w Jego absurdzie.