wtorek, 10 czerwca 2008

Cel?

Ostatnio troszkę się działo ale nie miałem szansy o tym napisać. Dopiero teraz nadarzyła się okazja, że nie mam lekcji więc wyspałem się i mogę skrobać ;]

Dużo rzeczy porozwiązywało się lub pouciekało mi z głowy więc ta notka nie będzie nadzwyczaj długa.

Ostatnio zastanawiałem się nad życiem. Wiem nie powinienem tego robić bo raz już kiedyś się wpędziłem w deprechę w życiu i nie mam zamiaru więcej. Aczkolwiek, przez całe życie Bóg stawiał przede mną nowe cele, zanim zdążyłem spełnić stare. A teraz odczuwam taki, można by to ująć, "brak perspektywy przed oczyma".

Pewnego dnia wyszedłem z Domu. Nie miałem tam z kim pogadać (zazwyczaj nie mam). Wziąłem ze sobą rower. Począłem myśleć gdzie powinienem się teraz udać. FlugsS? Za granicą. Diakon? U Ojca Staszka. Tadzik? Sprawdziłem salkę, nie było tam już ani Tadzika ani Roberta, „zwinęli się do domu” pomyślałem i bezsensownie robiłem rundki rowerem w okuł osiedla. Chciałem wybrać się na jakąś dłuższą trasę, ale żadna spontaniczna droga nie przychodziła mi do głowy. Pomyślałem o modlitwie. Kościół już zamknięty, a wszystkie bodźce pomagające mi się skupić (Burza i deszcz, Radość, Smutek, Cichy powiew) nie śmiały się pojawić. Uświadomiłem sobie swą prawdziwą samotność.

Dziś jest już wszystko dobrze… prawie wszystko. Dalej nie widzę przed sobą celu. Przez ostatnie kwartały zbyt często bywała nim kobieta. Teraz kiedy próbowałem zamknąć oczy, znikł mi z widoku i cel. Pozostało mi tylko Walczyć.
"O co?"
To już się niech mój Pan martwi. ;]

AMDG


(przepraszam za brak notek)