piątek, 16 lipca 2010

Doświadczenie Oazy i dzisiejszy poranek.

Wczoraj w drodze do kościoła, spotkałem dzieci z Oazy.
Już "zmalały".

Dla wyjaśnienia powyższego wyrażenia, opowiem o czymś co zaobserwowałem na oazie.
Każdego dnia, dzieci "rosły".
Im bardziej rozumiałem poziom emocjonalny chłopców z mojej grupki (najmłodsza grupa), tym bardziej reszta dzieci (i moi grupkowicze również), "stawali się" starsi, wyżsi, dojrzalsi.
Może to kwestia tego, że człowiek nie widzi/rozpoznaje: wieku, temperatury, bólu, czasu, wielkości i odległości, oświetlenia, oraz masy innych okoliczności. Człowiek zauważa zmianę i różnicę tych "parametrów", a nie ich poziom.
Tak więc już w drugim tygodniu, Ci których traktowałem jak dzieci, we Wrocławiu, stali się niemal rówieśnikami w Bydlinie.

Wczoraj dzieci już zmalały, aczkolwiek coś się zmieniło.
Idąc, tą samą drogą, którą chodzę codziennie, znam imiona dzieci które mijam, znam ich charaktery, znam je.
Kiedy uświadomiłem sobie tę subtelną różnicę, poczułem się tak, jak czujemy się czytając książkę, z jakąś przygodą i motywem wędrówki, gdzie na samym końcu bohater wraca do miejsca skąd podróż rozpoczął i uświadamia sobie, że zmieniło się niewiele, ale jednak coś istotnego.

To było bardzo dobre doświadczenie.
Dało mi to wszystko też zauważyć, że w niektórych kwestiach "stałem się poważny niczym bankier z Małego Księcia".


A dziś poparzyłem się żelazkiem. ;P

czwartek, 15 lipca 2010

.

Trochę się pomyliłem w liczeniu dni.
Wróciłem wczoraj późnym popołudniem.
Trochę choruje.
Jestem bardzo zadowolony z Oazy.
Sporo ciekawych doświadczeń, sporo rozwoju.

Jeśli złapie wolną chwilę, to opiszę ten czas.
Wiem, że zazwyczaj gdy tak piszę, to później nie znajduję wolnej chwili.
Trochę jestem jeszcze rozkojarzony.


Dostałem się na Studia.
^^
Jestem jakoś 500-ny na SKP na Politechnice Wrocławskiej.
FlugsS, któremu jestem niesamowicie wdzięczny, za dopełnienie mojej "papierkowej roboty" związanej ze studiami, jest na tym samym kierunku i wydziale, jakiś 700-ny. Znaczy, że sporo ludzi przyjęli.
Sądzę, że gdyby Paweł zdawał fizykę na maturze to byłby na tej liście jeszcze wyżej niż ja.
Aczkolwiek nie to się liczy.
Teraz liczy się już tylko przetrwanie roku i dobry wybór kierunku za rok, jeśli chodzi o edukację.

Edukacja, jednak, jest sprawą drugorzędną.
Pierwszoplanowo liczy dla mnie się mój rozwój duchowy i misja.
Misja niesienia Boga innym.

Przychodzi czas w życiu Chrześcijanina, że przestaje on siebie pytać: "Czy wierzę w Boga?", a zaczyna zadawać pytanie: "Czy wierzę Bogu?".


czwartek, 1 lipca 2010

Matura i plany na Lipiec.

Uprzedzając ewentualne pytania,
ostatecznie wyniki matury to:

Pisemne:
Polski 59%
Angielski 60%
Matma 84%
Fizyka (roz.) 38%

Ustne:
Polski 65%
Angielski 50%

Trochę zdziwiony jestem, lecz bardzo zadowolony.


Jutro, a właściwie to już dziś, jadę na Oazę dziecięcą, jako animator.
Wracam wieczorem 15tego.
16tego Mam w planach pranie, prasowanie, prze-pakunek, kąpiel, miłą rozmowę.
17tego z rana jadę z młodymi, jako Animator MAGIS na Rekolekcje (a potem IDMy).
1 Sierpnia wrócę.