sobota, 16 maja 2009

Ojciec SJ

Jakieś 9-10 lat temu poznałem człowieka.
Jest księdzem. Opiekował się ministrantami.
Stworzył wspaniałą służbę liturgiczną, podziwianą wielokrotnie, przez przyjezdnych księży z wielu innych parafii.
Współtworzył Wspólnotę MAGIS. Opiekował się Nami gdy byliśmy w Oazie, Opiekował się Nami gdy wchodziliśmy w MAGIS. Pokazywał jak żyć z godnością.
Mówił żebym się nie garbił.

Kiedyś gdy było zamieszanie z Jego stanem zdrowia ktoś zadzwonił na parafie i zapytał „Czy Ojciec S… żyje? Tym samym wkurzył proboszcza, który powiedział „Tak pochowaliśmy go w ogrodzie w nocy, żeby nikt nie widział.”
Lubił się z Nami przekomarzać.
Zawsze głównym Jego celem jest dobro młodych.

Słucham ludzkich głosów… Wielu ludzkich głosów.
Co mogę powiedzieć ze słuchania tego?
Kiedyś u dentysty zarażono go żółtaczkom typu C.
Długo męczył się z chorobą, aż zrobiono mu przeszczep wątroby.
Nie usunięto choroby.
Później jeszcze człowiek ten przewrócił się pod szpitalem.

Efekt jest taki, że leży z wrakiem wątroby, uszkodzonym kręgosłupem, chyba bez śledziony, w szpitalu. Mówią o Nim że zostało jakieś 50 godzin życia.

Większość ludzi wokół mnie traci nadzieje. Z dnia na dzień widzę to bardziej. Boli.

We mnie tli się jeszcze nadzieja i dlatego proszę Was byście podczas rozmowy z Panem, powiedzieli mu o tym cierpiącym Ojcu.
Proszę.