poniedziałek, 8 grudnia 2008

Odwaga?

Kilka rzeczy z "dziś".
1)Ząb
2)Spotkanie Pogrubienie
3)Próba
4)Rowerek
5)Przemyślenia i Spowiedź.


1)
Już od dziecięcych lat moim problemem były zęby, a mianowicie „niechęć” do dentystów.
Zaniedbałem jako młody szczyl tą moją jamę ustną i choć matka mówi, że mam (miałem) niespotykanie ładne i proste uzębienie, to troszkę się to spieprzyło.
Kiedy zacząłem myśleć na o swoich czynach i ich konsekwencjach (a te konsekwencje to nawet zaczynałem czuć) starałem się tam coś naprawić, ale bez wizytacji lekarskiej nie wiele mogłem (a do tej z kolei, czuje dziecięcą „niechęć”).
Dziś ból zęba zdjął mnie tak, że musiałem opuścić szkołę i wrócić do domu. Czemu o tym pisze? Bo trzeci raz w życiu (nie licząc tego czym mnie faszerowali w szpitalach) brałem lek przeciwbólowy. Staram się je brać rzadko, ponieważ cenie wolność i (oprócz tego) lubię gdy coś działa, więc nie uodparniam organizmu na leki.
Reszta jednak o tym pod koniec notki. ;P


2)
Już minął jakiś czas od kiedy „poznałem” pewną dziewczynę. W sensie, zadzwoniła do mnie wieczorem i zapytała „Skąd ja mam Twój numer telefonu?”. Odpowiedziałem to co wiedziałem „Nie wiem.” i właściwie to nie wiem do dziś. Troszku pisać zaczęliśmy przez komórkę i ostatecznie postanowiliśmy się zobaczyć (właściwie to Ona wpadła na ten pomysł, lecz bardzo mi się podobała inicjatywa). Najpierw spotkanie trzeba było przełożyć z pierwszego terminu, na niedziele (tydzień temu). Jednak i ten termin odpadł Nam. Ostatecznie padła propozycja zobaczenia się dziś. między czasem gdy kończę lekcje a próbą przestawienia było trochę czasu, to się zgodziłem ;]
Umówiony pod fontanną z dziewczyną, którą widzieć miałem pierwszy raz, ruszyłem na rynek. (Jak się okazało później) Przeszedłem obok Niej (tak, weźcie mnie jeszcze trochę wyśmiejcie), widząc więcej ludzi, wysyłałem SMSy, dzwoniłem, a ponieważ nie odbierała, chodziłem w tą i w tamtą przy fontannie… okolicach… po rynku i w okolicach.
Ostatecznie okazało się, komórki ze sobą nie wzięła, więc cóż było mi począć. dostałem tylko wskazówkę, że ma czerwony płaszczyk. Cholera, akurat teraz się ludzi nazbierało. Przy fontannie przechodziły przynajmniej cztery młode dziewczyny w „czerwonym płaszczyku”. Ech… brakło mi odwagi żeby pytać.
Po dłuższej i jeszcze bardziej skomplikowanej akcji doszło do tego, że stałem obok Niej i Jej koleżanki niewiedząc o tym. W sensie zastanawiałem się. Zauważyłem, że dziewczyny te są podobne do opisu. Drugi raz odwagi mi zabrakło, żeby zapytać. I w tym momencie cała sprawa poszła się grzać.

Ale ponieważ, za Manną z nieba trza było się pochylić i SZUKAĆ… Będę dalej żył tak jak uznam to z spójne z Jego wolą ;]

3)
Przyjechałem na próbę przedstawienia kilka minut za wcześnie, ale Pan woźny (miły człowiek) powiedział, że o żadnej próbie nic nie wie. Czekałem jeszcze trochę na resztę ludzi, lecz gdy 10 po nikt się nie zjawiał, zacząłem się dziwić. Ostatecznie okazało się, że próby dziś nie ma ;P
Jest za to jutro, teoretycznie „cały dzień” choć nie wiem jak to ma wyglądać, to wiem że jedziemy gdzieś daleko od Wrocka i mam być o 8:00 pod jakimś tam sklepem (będzie jakiś bus). Chyba nie zostawię rowerku na cały dzionek przed sklepem. Trza się zorientować jak tam jadą autobany ;]

4)
A propo rowerku. Dziś wreszcie wyczaiłem jak zamontować te światła. Jest to w istocie tak proste jak „domontowanie” ich. Z tego też tytułu, będę musiał je chyba chować do kieszeni po zejściu z roweru ;D
Tak myślę, że jak naprawie jeszcze hamulce, zamontuje błotnik i może trochę nasmaruje ten rower, to może będzie nawet wart kradzieży. Kto wie co ludziom przyjdzie do głowy.

5)
Wieczorem spowiadałem się u Pewnego Jezuity. Opowiedziałem o dzisiejszym dniu. Powiedziałem, że zauważam, jak znikła gdzieś moja odwaga (za przykłady podałem zarówno „ząb” jak i „spotkanie”). Spowiednik powiedział, że właśnie to, iż mam wady, czyni mnie tylko człowiekiem w mojej Psychice i dzięki temu nie pysznie się nazbyt.
Pokazał mi na przykładzie Św. Pawła, że z Cierniem, można żyć do końca i pomimo tego być Kimś. A Odwaga wcale mnie nie opuściła, bo spotkałem się z wyzwaniem w dwóch kwestiach, w których nigdy nie byłem specjalnie odważny.
Ten Ojciec też ma „niechęć” do dentysty ;P Ale wie że wyzwania są po to by je podejmować, małe i duże.



Troszkę się przed Wami „Obnażyłem” moi drodzy.
Mam nadzieje, że nadchodząca Noc i jutrzejszy Dzień, dobre i owocne Wam będą.
Dobranoc Siostry i Bracia.

Jutro pokoloruje tą notkę ;]




EDIT:


A jednak notka zostanie, taka jaka jest. Minął czas i nie umiem już naładować emocjami kolorów ;]