piątek, 20 marca 2009

Przedsmak

Ostatnimi czasy Pan dał mi przedsmak jednej dróg, którą mogę wybrać…

Droga ku której najbardziej się skłaniam dzieli otaczających ludzi na dwie grupy… Tych którzy przez wzgląd na uczynki będą mi braćmi i siostrami, którzy w głębi swojego bytu czuć będą chęć by iść drogą mojego Pana. Ale również na tych, którzy będą mnie przeklinać, wyszydzać i żywić ku mnie nienawiść.
Trudem głównym tej drogi jest to, że Kochać należy mi i jednych i drugich.

Nie przypadkowo użyłem mocnego słowa w powyższym zdaniu. Nie przypadkowo też piszę, że to trudne.
Na razie uczę się miłować Boga. Człowieka będzie ciężej, lecz nie da się miłować Boga i dzieci Jego przeklinać.

A czym jest owy przedsmak, o którym pisałem na początku?
Dwa wieczory czekając na windę spędziłem na rozmowach Teologicznych ze starszą sąsiadką…
Ostatecznie powiedziała, że jest już starsza i pewnie niedługo umrze… ale przynajmniej Ją uspokoiłem…
Powiem szczerze… podbudowało mnie to w drodze do celu…
Pamiętacie jak kiedyś opisałem sytuacje gdy zadziwił mnie dialog z pewnym pijanym sąsiadem? (jak znajdę to rzucę tu link). Wczoraj spotkałem tego gościa… w lepszym stanie i choć na początku nie jarzył kim jestem… (powtarzał tylko: „Skądś znam tą twarz” do kolegi) to gdy mnie rozpoznał widziałem jak zaświtała mu cała Nasza dawna rozmowa…

To nie wszystkie znaki jakie uczynił wobec mnie Pan… ale wiem, że muszę strzec się Pychy
Przyjdzie Antychryst, a będzie On człowiekiem doskonałym w modlitwie, dobrych czynach, teologii i działaniu… aż do momentu gdy nie ogarnie go Pycha.
Wtedy dla wierzących przyjdzie czas Pustyni.
I znów udowodniłem sobie, że uwolnienie się, od dawnej „przesadnej pokory” nie ma tylko dobrych skutków… Daje też nowe pole do walki… może przyszedł czas walczyć?