poniedziałek, 1 czerwca 2009

Pocieszyciel, Poranna przygoda, Włosy

Wczoraj był dzień zesłania Ducha Św.
Dzień pięćdziesiątnicy, lub jak zwykłem go nazywać, dzień pocieszenia.
Wczoraj odśpiewałem sekwencję Wielkanocną ostatni raz przed kolejną, prawie roczną Jej przerwą w moich wieczornych „repertuarach”. Wczoraj znów odśpiewałem sobie obie sekwencje do Ducha.

Ciekawy dzień wczoraj.
Rano miałem pewną przygodę, ale to chyba pozostanie między mną a Panną, którą to chciałem we Wrocławiu powitać, przynajmniej póki nie wiem, jakoby Jej wola inną była.

Coraz bardziej czuje Ojca Staszka w życiu.
Dobry człowiek.



Dziś nie było zespołu na Mszy i miałem czytać Psalm…
Trochę przekomarzałem się z Ojcem Grzegorzem co do tego czy mogę śpiewać ów psalm. (Ojciec był przeciwny).
Kiedy przy ambonie doszło do momentu czytania Psalmu, wygrało we mnie walkę posłuszeństwo Prefektowi, nad chęcią innowacyjności.
Ale nauczę się śpiewać i przyjdzie czas…


Na razie jednak muszę chyba nauczyć się czytać…
Czasem słyszę (już kilka osób mi to mówiło), że kiedy czytam przy ambonie czytanie, to zmieniam głos: „jakby Ci jajka podwiązali”, „tak trochę pedalsko to brzmi” itp.
W sumie ja sam siebie nie słyszę… będę musiał się nagrać kiedyś podczas czytania. Do tej pory raz słyszałem swój głos i to taki z normalnej rozmowy… przez tydzień miałem opory w odzywaniu się. Można gorzej?
Nie wiem.
Sprawdzę.





A teraz a propo włosów… (Broda, głowa i jakiekolwiek inne, z tymi w nosie również).

Wielu ludzi mówi, ogól się, inni zostaw tą część brody a zetnij tamtą, inni na odwrót. Jeszcze inni mówią zostaw brodę zetnij włosy. Są tacy co mówią obetnij wszystkie.

Przytoczę teraz pewną bajkę:

Był sobie gościu, miał synka i osła. i postanowił pojechać daleko, daleko.
Wziął osła, usadził syna na Nim, i sam idąc pieszo wyszedł z rodzinnego miasta i podążał w dal. Przechodził wkrótce, przez inne miasto i ludzie widząc go mówili między sobą: „Patrzcie. Stary, zmęczony człowiek idzie pieszo, a młody brzdąc co ma jeszcze wiele sił jedzie na ośle. Jak to tak może być.
Doszło to do uszu owego człowieka i po chwili namysłu zsadził syna z osła, a sam się na zwierzę wdrapał.
Przeszli kolejny dzień drogi i doszli do kolejnego miasta. Tam ludzie szemrali między sobą:
Jakież to dziwy dzieję się na świecie. Mężczyzna w sile wieku jedzie na szkapie, a dziecku każe się jeszcze gonić.
I to doszło do jadącego człowieka.
Czym prędzej wsadził syna na osła i razem jechali dalej.
Nim jednak opuścili to miasto, inni ludzie mówili między sobą:
Takie jest to dzisiejsze społeczeństwo… we dwóch siedzą na oślęciu i za nic mają mękę zwierzęcia. Nikt się już nie liczy z biednymi zwierzętami.
Gdy to usłyszał podróżujący człowiek, zdenerwował się, zszedł z osła, zsadził syna i razem wszyscy powędrowali drogą.
Szli tak przez pewną wieś, co leżała nieopodal miasta.
Gdy zobaczyli ich pracujący na roli chłopi, śmiali się między sobą:
Jaki to głupiec, ciągnie ze sobą nieużyteczne zwierzę… Po co mu osioł, skoro ani On sam, ani syn Jego nie korzystają, z grzbietu bydlęcia?

I rzeczywiście głupcem był ów człowiek. Lecz nie przez wzgląd na sposób swojej podróży, lecz dlatego, że głupi się słuchał, w mądrości sobie równych.




„Brak własnego zdania,
To kara sobie dana.
A brak siły woli
wodzi do niedoli.”

Więc na temat moich włosów decyzję pozostawię wąskiej grupie widzimisię.
Istotnie zapuściłem je z myślą o dredach, ale im są dłuższe tym więcej pomysłów wpada mi do głowy. ;]