sobota, 28 lutego 2009

zamiast komentarza.

Krótki spis treści, bo mi się notka wydłużyła troszku.
1) Wstęp
2) Przypowieść „o trzech drzewach
3) Krótki komentarz przypowieści
4) Dwie wizje „mnie
5) Stare marzenie.
6) Zakończenie
_____________________________________________________________________

1)
Chciałem odpisać w komentarzach, ale tak dobrze mi się pisało, że postanowiłem ukształtować z moich myśli notkę.

Gdzieś międzyczasie pojawiły się spekulacje jakobym zastanawiał się nad drogą Jezuity (dokładnie to było tam o Zakonie, ale nie uznaje w swoim życiu opcji bym podjął życie Kapłańskie poza Towarzystwem Jezusowym).

Po pierwsze planowanie czegokolwiek na dłuższy dystans w moim życiu było zawsze bezsensu. Dlaczego? Bo Bóg szeptał mi delikatnie: „Nie planuj” „Nie dumaj” „ZAUFAJ”.
Znacie przypowieść o trzech drzewach? Nie wszyscy kojarzą, więc przytoczę.

2)
Uwaga! Bajka wyposażona jest w środki stylistyczne, które mogą sprawić że przedstawiony materiał będzie różnił się od rzeczywistego świata, który znasz. Jeśli przeszkadza to Twojej osobie, obraża Twoje uczucia, lub nie chcesz poznawać tego typu treści, NIE czytaj tego tekstu dalej, lub poskarż się mamie [tylko nie mojej ;p].

Rosły sobie trzy drzewa. Pewnego razu Jedno zgadało do reszty.
-Chciałbym w przyszłości zostać skrzynią. Taką skrzynią, której będzie się trzymać największy skarb świata. Pewnie musiałbym trafić do jakiegoś bardzo bogatego człowieka. Byłbym bardzo ważny i wielu ludzi chciałoby widzieć to co miałbym w sobie.
Drugie drzewo powiedziało:
-A ja chciałbym być statkiem. Wspaniałym jachtem, którym pływałby największy Król świata. Najwspanialszy człowiek na świecie.
Trzecie drzewo, spokojnie i z pokorą powiedziało:
-A Ja chce zostać tutaj i rosnąć. Rosnąć wysokie i wielkie, by ludzie którzy będą przechodzić obok zatrzymywali się na chwilę i patrząc na mnie, patrzyli w Niebo.
Przyszli innego dnia drwale i ścieli wszystkie trzy drzewa. Pierwsze trafiło do jakiejś starej szopy. Zrobiono z Niego koryto, żłób z którego jadły pasze zwierzęta.

Drugie drzewo przerobiono na kuter rybacki, zwykłą łódź, na której biedna część społeczeństwa walczyła z morzem by związać koniec z końcem.
Trzecie drzewo zostało podzielone na kilka desek, zbito je ze sobą i wrzucono do jakiejś starej szopy.
Wiele lat później do stajni, w której znajdowało się pierwsze drzewo trafiła dwójka ludzi. Mężczyzna i kobieta w ciąży. Kobieta urodziła, a ponieważ nie było gdzie położyć dziecięcia, włożono je do żłobu. Przyszła później jakaś zgraja pastuchów, a nawet trzech gości ładnie ubranych z jakimiś darami.
Jeszcze później, pewien człowiek wsiadł do łodzi, która zrobiona była z drugiego drzewa. Za tym człowiekiem szły wielkie tłumy i musiał wypłynąć na środek jeziora, by do Niech przemawiać. Człowiek ten mówił mądrze a ludzie go słuchali, bo był dla Nich kimś ważnym.
Kolejnych parę lat później wyciągnięto z szopy Trzecie drzewo, a właściwie dwie, razem sklecone, deski. Najpierw rzucono je na plecy jakiegoś pobitego człowieka, a na końcu zostały wbite w ziemie, na szczycie pewnej góry, nieopodal miasta. Na końcu przybito do Nich owego człowieka.
A ludzie z miasta zatrzymywali się w swej wędrówce i spoglądali w górę. Na Człowieka, na Krzyż, na Niebo.



3)
Tak właśnie zawsze było w moim życiu. Czy ktoś z Was potrafi zapytać się „Czego od życia chce?” „Co chce zrobić?” Nie pytaj siebie „Jak?”. Tą kwestie pozostaw Bogu. Po prostu miej marzenia.

Cały ten powyższy wstęp napisałem po to, byście wiedzieli, że moje życie oddałem Bogu. I nie mi o nim decydować. Ale codziennie walczę o wolność, bo moim "Bogiem" nie są pieniądze, systemy i władcy tego świata.
Więc nie mogę sobie zaplanować: „po maturze idę tu, a potem pracuje tam” itp.
On i tak zrobi ze mną to co dla mnie najlepsze.

4)
Ale żeby uciszyć wszelkie spekulacje na temat mojego życia, postawie przed Wami dwie moje wizje „mnie” w przyszłości:

I) Będę Człowiekiem, mężczyzną, dobrym mężem, który co dzień na nowo zakochuje się w swej Małżonce. Ojcem który woli spędzać czas z Rodziną i Przyjaciółmi niż z alkoholem i karierą. Głową domu, która ciężko pracuje by zapewnić dzieciom dobrą przyszłość. Ojcem który nie nadużywa siły, lecz też nie rozpuszcza dzieci. Facetem, który ma czas na to co go interesuje. Człowiekiem, do którego KAŻDY może przyjść i wygarnąć co mu leży na wątrobie. Altruistą, który co dzień modli się by raz zapalony ogień w Nim nie zgasł. Ogólnie rzecz ujmując, Przykładem: Męża i Ojca, Sąsiada i Przyjaciela, Współziomka i Człowieka, który w tym wszystkim nie gubi siebie.

II) Będę Człowiekiem, mężczyzną, Dobrym współbratem w rodzinie zakonnej. Ojcem który ma „efektywnie” więcej dzieci niż inni ojcowie. (Ze względu na szczerość z jaką przychodzi do Niego młodzież). Cichym i pokornym, w niepotrzebnych kłótniach, ale głośnym i nieugiętym, bezkompromisowym w wypełnianiu Woli mojego Pana. Księdzem Kochającym (To słowo użyte tu w pełni poprawnie, po namyśle i bez przesady) Boga i nie zapominający o tej Miłości gdy przychodzi go widzieć w drugim człowieku. Towarzyszem Jezusa.

To strzępki marzeń, które pozostały mi w pamięci. Powiecie: „Niemożliwe jest tak żyć!”, ale ja wszystko mogę w tym który mnie umacnia.

Kiedy sformułowało się to moje marzenie?
Powstało w moich myślach, kiedy odważyłem się wypowiedzieć przed Przyjacielem, moje Pragnienie i zarazem marzenie, z dawnych lat.

5)
„- Wiesz… zawsze chciałem być człowiekiem który wędruje od miasta do miasta i ze wsi na wieś. Człowiekiem, który pomaga ludziom w codzienności. Pomaga czynem, ale i dobrym słowem czy radą. Wędrowcem, który nie wie gdzie będzie spał. Który nie wie co (albo czy w ogóle) będzie jadł. Ale ufa Bogu i czynie dobre rzeczy. Chciałem iść przez świat i leczyć ludzi, błogosławić z mocą, wyganiać nieczyste duchy. Czynić rzeczy niezwykłe, ale i te codzienne.
-A nie uważasz, że byłoby to za proste?
-No chyba nie większość ludzi nie poszłaby na to…
-Ale dla Ciebie byłoby to wygodne.
-No… No tak.”

Od tamtej pory wykształciły mi się właśnie te dwa obrazy mnie…


6)
Oczywiście mogłem napisać w komentarzu „Mam jeszcze ponad rok na decyzje bo żeby zostać Jezuitą trza zdać maturę.”, ale wolałem ubrać to w słowa i napisać taką krótką notkę.

5 komentarzy:

Unknown pisze...

Czucz, powaliłeś mnie na kolana :).

Anonimowy pisze...

bardzo ciekawie piszesz podobaja mis sie Twoje notki...:)
widac ze jestes dobrym człowiekiem ;) duzo razy juz widziałem Cie jak pomagałes innym....to jest piekne :)

Anonimowy pisze...

No i znów mi się łezka w oku zakręciła na tę przypowieść...:D

Unknown pisze...

Prawda :)?

Prawie jak dziś u mnie na rekolekcjach. Tata Glorii Marii (www.gloriamaria.pl , jeśli nie słyszeliście ;) ) wygłosił nam taaakie świadectwo, że człowiekowi aż się zachciało marzyć o tej wolności z jednej z poprzednich notek :D.

No, to już nie truję, a to napisałam tak w ramach podtrzymania dyskusji o której też wcześniej Czucz wspominał :D.

Funatyk pisze...

Marzyć o Wolności to rzecz ludzka i dobra.

Walczyć o Wolność to najlepsza, choć trudna droga.

Być Wolnym to wyzwanie.