czwartek, 8 kwietnia 2010

Autobus | Świadectwa.

Wczoraj pomyliłem rano autobusy.
Zwiódł mnie 136 jadący z zajezdni (przyjechał na przystanek ze strony z której przyjeżdżają dwa Autobusy, którymi jeżdżę do szkoły 126 i 134. Przy czy 126 i 136 mają tę samą pętlę „Kozanów” więc różnił się od autobusu, którego na co dzień używam jedną cyferką w środku).
Na pytania czemu korzystam z autobusu, odpowiadam z góry: Bo mi rower na sylwestra ukradli i musiałem się poddać.
Tak straciłem swoją niezależność w tym względzie.
Ale odzyskam Ją.

Wracając do tematu.
Kiedy zorientowałem się, że nie znam trasy, przemijającej z oknem (znam trasę prowadzącą do szkoły więc pomimo porannej zamuły, udało mnie się to zauważyć) sprawdziłem numer autobusu, w którym jestem i wysiadłem. Na czuja przeszedłem kilka kroków, po czym dojrzałem krzyż na kościele, który stoi tuż obok szkoły. Postanowiłem iść „w Jego kierunku” (tzn. musiałem wymijać wielkie budynki i podobne pierdoły). Po jakimś czasie, ujrzałem też dach kościoła, a ponieważ jest specyficzny, upewniło mnie to w wędrówce. Czasami zdarzało się, że krzyż na chwilę znikał mi z oczu, ale gdy nie wiedziałem dokąd iść, znów było go widać.

Ta krótka 40-minutowa podróż, stała się dla mnie metaforą Chrześcijańskiego życia.
Nie protestanckiego, katolickiego, prawosławnego. Po prostu Chrześcijanina.
Bo na tym samym Krzyżu Jezus zwyciężył śmierć dla wszystkich Chrześcijan. Ba! również dla Pogan. Wystarczy tylko mu zaufać, że raz pokonana śmierć nie ma już władzy, ani nad Panem, ani nad sługą.


Zaś wczoraj wieczorem, w formie modlitwy poszliśmy na miasto głosić Zmartwychwstałego i szukać jego śladów.

Ojciec rozesłał nas dwójkami.
Mogliśmy szukać znaków zmartwychwstania.
Mogliśmy głosić nowinę o zmartwychwstaniu.
Mogliśmy pytać o ludzką wiarę w, oraz poglądy na temat, zmartwychwstania.

Szedłem z Jackiem.
Pytaliśmy ludzi o wiarę w Zmartwychwstałego.
Względy kulturowe ludności Polskiej, oraz tradycyjne działanie pewnej znanej sekty, zmusiły nas do dodawania na początku wypowiedzi pewnego zdania.
Dlatego pytaliśmy ludzi:
Szczęść Boże. Nie jesteśmy Jechowcami. Czy moglibyśmy zadać Panu/Pani/Państwu/… jedno pytanie?

Jeśli chodzi o ludzi na osiedlu, to są tacy, którzy głośno przyznają się do wiary w zmartwychwstałego. Są tacy, którzy uważają to za podstawę wiary Katolickiej, ale sami nie są przekonani czy Wierzą (choć jak ktoś powiedział innej dwójce z nas posłanych: „Wierzę. Bo dlaczego by nie?”).
Są tacy, którzy zarażeni pseudotolernacją boją się użyć słów: „Zmartwychwstanie”, „Bóg”, „Jezus”. Ale wymijając te słowa, próbowali przekazać, że owszem wierzą.
Są tacy, którzy wypisują, swoją wiarę, na blokach i murach szkolnych (i jest to przyjemna odmiana pomiędzy członkami, pentagramami i nic nie znaczącymi Tagami, choć jest to odmiana zmazywana w pierwszej kolejności, podczas gdy reszta aktów wandalizmu pozostaje stałą dekoracją.)
Są i tacy, którzy odpowiedzieliby, ale w tej chwili poważnie konwersują, jak uzbierać dwa złote do ambrozji.

Po powrocie dzieliliśmy się tym co znaleźliśmy.
Bardzo podobało mnie się wyznanie wiary Tadka (którego bierzmowania jestem świadkiem, od niecałego miesiąca).
To jest gość, który nie boi się wejść do urzędu działalności publicznej i wykrzyczeć: „Jezus żyję!”.
To jest człowiek, który nie boi się… Nie. To jest człowiek o wiele większy, bo strach się go chwyta, ale On ten strach przełamuje.
To jest jegomość z grupy tych, których nazywam „Nawróceńcami”.
To jest gość, który ma przed są przyszłość zbliżoną do Świętego Pawła, przez wzgląd na przeszłość i spotkanie Chrystusa.

Jeśli zaś chodzi o mnie i Jacka, to podczas naszej modlitwy, dwa razy stchórzyliśmy. Raz Jacek, a raz Ja.

Siostry i Bracia, dziękuje, że jesteście, że wspieracie mnie modlitwą (o wiem jak ryzykowna to rzecz) i słowami motywacji w komentarzach (bo to też zajmuje Wasz czas).
Pragnę jednak, by Bóg dał Wam serca odważne. By posłał Was, głosić coście dostali.
Amen.

1 komentarz:

Monika Grzegorzewska pisze...

głosić, cośmy dostali...

mh.