Dziś próbowałem odespać miniony tydzień…
Prawie mi się udało… ;]
Ku memu zdziwieniu nie obudziła mnie awantura. Obudziła mnie mama z prośbą, żeby znieść rzeczy wyjeżdżającej na wieś Babci.
Później dzień nie był zbytnio ambitny, chyba organizm odsypiał tylko, że w ruchu ;P
Efektem była praca dla Matiego na PO, oraz posprzątana kuchnia i Kanna z Diakonem ;] Lubię tego człowieka.
Przez jakiś czas siedziało mi zdanie O. Stanisława, które powiedział mi przez telefon ze szpitala… „Czucz, rozwijasz się…”. Czyżby zaczynał mnie lubić? A może po prostu wcześniej nie zauważyłem, że tak naprawdę to On mnie docenia… W każdym razie dowartościowało mnie to i upewniło, że czynię dobro.
Dobrej nocy… Trza jutro wstać na Roraty ;]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz