środa, 5 grudnia 2007

Dzień siódmy.

Dziś już siódmy dzień działalności tego bloga :P

Mimo to nie odpoczywam. W codziennej Ewangelizacji nie przewiduje czasu na odpoczynek, dlatego tu też nie może go być ;]

Jak codzień rano gnałem na RORATY;P
O.Zaporowski trochę sie rozgadał, ale kazanie było bajeczne. Sama historia którą opowiadał była tak barwna, że chcąc, nie chcąc miałem przed oczyma wydarzenia, o których opowiadał.


W szkole lekcje były luźne. Ostatnio prawie w ogóle nie miewam problemów edukacyjnych, co nie znaczy, że zacząłem się uczyć czy cóś ;P
Dziś jednak miałem do załatwienia ogrom spraw organizacyjnych. Zarówno w Samorządzie klasowym jak i jako pomoc w Szkolnym. No cóż... taka fucha.


W domu, było w miarę dobrze. Pomogłem Miśce zrobić lekcje.
Później jednak wszystko jakoś się pogorszyło... Siadłem do kompa. Starałem się odwrócić uwagę w dowolny kąt domu. Starałem się nie wtrącać w awanture mamy z Marysią. Nie udało mi się, jakkolwiek mnie mama kiedyś prosiła, żebym się nie wtrącał, tak nie wytrzymałem. Słyszalem na własne uszy jak Maryśka dręczyła mamę psychicznie. Wiem od kogo się nauczyła tej "zdolności". Wiem i żałuję, że kiedyś na takim tonie opierała się moja "dyplomacja".

Ale jednocześnie widze że ktoś ma na Nią zły wpływ. Nie wiem czy to jakaś "kumpela" głupawe czasopismo czy szmira w telewizji. Nie wiem... Ale jak dorwe to nogi ze zwieraczy...
Możnaby to wszystko tłumaczyć tym że Ona jest dziewczynką. Ma lat 13. Może zaczyna "dotykać" ją "dorastanie". I starałem się jej ustępować, pomagać, być życzliwym, milczeć na obelgi. Starałem się. Dopóki nie zaczęła "bluzgać" mamy. Nie mogę na to pozwolić. Nawet gdybym chciał yo po prostu mnie za bardzo "kłuje".

Poszedłem na Wieczorną Eucharystię... FlugsS nie wyglądał najlepiej... Martwię się o Niego... Wszelkie decyzje o swoim życiu MUSI podejmować sam, aczkolwiek jesteśmy PRZYJACIÓŁMI.


hmm... Na rekolekcjach MAGIS (a dokładnie na IDMie) mówiłem "świadectwo".
Mówiłem o tym, że DA się ŻYĆ i czerpać jedyną pociechę z życia POMAGAJĄC innym...
Nie zmieniam zdania. Dalej chcę tak żyć. Kochając Wszystkich Braci i Siostry w około "Na Większą Chwałę Boga" (w Nich). Ale coraz trudniej mi jest pomagać ludziom. Pozbyłem się lenistwa. Pozbyłem się uprzedzeń do ludzi. Ale teraz zaczynają się "schody".
Cóż mogę zrobić, gdy Bliźni NIE chcą pomocy?

No cóż... nie mam już dużo czasu na te przemyślenia... Trza iść spać. Jutro RORATY na 6:30 ;P

TY i Ty i TY i WY Dzięki, że jesteście. ;]

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

nie zawsze SAM...
możesz jakoś wpływać na to...

Nie można być upartym do bólu...
z resztą...

Pewne uczucia towarzyszą człowiekowi niezależnie do woli...
coś kogoś dotyka.. i nie tylko Jego.

nie żebym się czepiał ale Rekolekcje to nie IDM :P

Anonimowy pisze...

jeśli ktoś nie chce Twojej pomocy, to nie narzucaj sie (jawnie:p) Zawsze możesz się pomodlić, pomóc niezauważenie (o ile jest taka możliwość) - taka pomoc z daleka:) Ale nic na siłę. Każdy musi mieć przeczucie, że panuje nad swoją sytuacją - taka ludzka natura i jeśli nie przyjmuje pomocy to może właśnie dlatego, że boi się, że przestanie nad czymś panować.
--> nie wiem, jakiej pomocy dokładnie dotyczył Twój wpis, bo pomoc pomocy nierówna, a te "mądrości" (choć to takie bzdetki z psychologii:)) niestety/stety są prawdziwe :)
pozdrawiam

Funatyk pisze...

"Pomoc" staram się ludzią pomagać tak jak tego potrzebują. Najczęściej adekwatnie do sytuacj ;]

*Duchowo
-Dobre słowo
-Pozytyne nastawianie
-Zarażanie optymizmem
-Powarzna Rozmowa
-Inne (których mogłem zapomnieć)

*Fizycznie
-Pomoc w pracy
-Pomoc w Nauce (jeśli umiem)
-Pomoc w dążeniu do celu (jeśli jest dobry)
-Inne (których mogłem zapomnieć)

Wszelka pomoc Dzieciom Bożym ;]