sobota, 23 lutego 2008

I Ferie się kończą:P

Ostatnie Parę dni spędziłem poza Wrockiem...
Niedługo po powrocie z Międzylesia pojechaliśmy z Mentorem(Kłodzko), CzerwonoArmistką(Opole), Mattem (Opole) i Kermitem (Opole) do Krakowa:P
Mentor załatwił nocleg na WAJu (Wspólnota Akademicka Jezuitów).
Ja i Mentor byliśmy tam już w Niedzielę, a Opolska Eqipka dojechała w Poniedziałek.
Kiedy Brachu wprowadził nas do głównej sali w WAJu powiedział, że możemy się rozłożyć ze śpiworkami i nikt nie powinien nam wbić... Tego samego Wieczoru przyszli studenci na herbatkę, no ale to jeszcze nic takiego :P
Rano o 9:30 zadzwonił domofon do salki... Mentor z racji że spał bliżej drzwi, otworzył. chwilkę później do salki wpadły, około 5, Studentek. Po chwili zdziwienia, zapytały cza mamy tu jakieś spotkanie. Dalej zastanawiam się jak one wyobrażały sobie, że dwóch kolesi w śpiworkach i piżamkach, mogą mieć "jakieś spotkanie". Kiedy zaprzeczyliśmy powiedziały, że One wpadły tylko na Herbatkę. Przez następne dni również rano wpadali studenci, jednakże wtedy już byłem ubrany i sam wychodziłem z pytaniem: "Czy może ktoś chce herbaty?"

Drugiego dnia kuzynka CzerwonoArmistki zaprosiła nas na wieczorek Filmowy ;p
Ciekawa odczucie, wbić się komuś na wieczór do mieszkania widząc go pierwszy raz w życiu.

Trzeciego dnia udaliśmy się do O.Pawła Brożyniaka SJ (Moderatora MAGISu) i poszliśmy z nim na czekoladę, na którą zaprosił cały MAGIS podczas kazania w Międzylesiu.

Czwarty dzień minął dosyć... hmm... "kulturalnie".
Dowiedzieliśmy się od Fazy (Scholastyka, który studiuje w Kraku), o Restauracji gdzie można dobrze i tanio zjeść... (na takich wyjazdach odczuwa się trud zdobycia codziennego obiadu z własną kasę xD ). Wbiliśmy do "Babci Maliny", ponieważ szedłem ostatni, usłyszałem biegnącego z nami kelnera, który chciał poprowadzić nas do stolika... Przyzwyczajeni do FastFoodów nie mogliśmy się czegoś takiego spodziewać. Ponieważ nikt inny nie zwrócił uwagi na wołanie kelnera, uznał on nas za obcokrajowców, a mnie za tłumacza :P Wystrój sali i pełna elegancja tego lokalu całkowicie nie pasowała mi do dość niskich cen jakie tam istniały. Oczywiście nie narzekam ;D
Tego samego dnia wieczorem kuzynka CzerwonoArmistki załatwiła nam bilety do teatru Starego w Krakowie, po promocyjnej cenie 10 zł a nie 40 i w rekordowym terminie 5 minut przed spektaklem a nie 3 miesięcy. ;]

Piątego dnia pojechaliśmy do Opola. Ja zostawiłem w WAJu szalik a Mentor ładowarkę do komórki xD
W opolu zostaliśmy na Nocce Filmowej, po czym rano ruszyliśmy do Kłodzka ( w osłabionym składzie, Mentor i Ja). Niestety w opolu się przeziębiłem, czego skutki odczuwałem przez najbliższe dni.
Szóstego dnia (dziś rano) wróciłem do domu, zostawiając tylko po sobie, w Kłodzku, list.

No i jestem chory... zobaczymy ile mnie to będzie trzymać. XD

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Mentor, Mentor, Mentor:p
ale Mnie pełno:p

heh;]
miło widzieć, że cosik mogłem zdziałać

Wracaj do Zdrowia i trzymaj się!*

wiesz o czym mowię!
;]
tymczasem pozdro! z Kłodzko


*(z daleka)


(Twoja Stara Ni!)

nann pisze...

a o darmowej kolacji u kuzynki czerwonoarmistki to już nie łaska wspomnieć??;p i o tym, że jest boska at all??!