niedziela, 4 maja 2008

Streszczenie WeekEndu

:Środa:

Spacerowaliśmy z Tadzikiem nocą, gdy na drugiej stronie ulicy zauwarzyliśmy człowieka bitego przez trzech innych ludzi. Bity człowiek wyrwał się oprwcą i zakrwawiony pobiegł w naszym kierunku krzycząc o pomoc. Agresorzy widząc dwuch trzeźwych ludzi zrezygnowali z "pościgu".
Człowiek ten miał rozwalony łuk brwiowy, z którego krew sączyła się aż do ust, tak zalanych czerwoną mazią, że nie byłem w stanie stwierdzić powagi rany, w tej części twarzy.
Kiedy doprowadziliśmy człowieka na przystanek autobusowy "opatrując" wcześniej rany chusteczkami higienicznymi, człowiek, ów przynajmniej pięć razy dziękował nam za ocalenie życia.

:Czwartek:

Odprowadziłem Tadzika na pociąg do Gdyni.
Wracając do tramwaju, którym jechałem wpadło kilku "zalanych" kibiców śpiewających "Tramwaj jest nasz! Tramwaj do nas należy..."
Zachowywali się bardziej śmiesznie niż groźnie, dwóch moich (na oko) rówieśników, widząc mężczyne w długich włosach ubranego na czarno, który wsiadł przystanek po wyjściu kibiców, puścili prosty i krótki komentarz: "Przecież by go zaj[zabili]ali".
A tak ogólnie to przywykam do Nocnego Wrocławia.

:Sobota:

Odebrałem z Pociągu Przyjaciół z Opola.
Tak się złożyło, że specjalnych racji żywnościowych to nie mieli, a ze względu na Święto większość sklepów była nieczynnna. Zgadnijcie kto wybrał się na poszukiwanie jedzenia?
Tak... kiedy odnalazłem jako tako zaopatrzony sklep stała przed nim 12 osobowa kolejka. Kiedy wychodziłem ze sklepu kolejka liczyła około 14 osób. Fajny stres miałem zadając pytanie: "Czy są jajka?"
Najśmieszniejsza była wizja odpowiedzi "Nie" :P

A tak ogólnie to coś mnie gryzie ;/

Brak komentarzy: