sobota, 4 kwietnia 2009

Rozyślania

Szukałem czasu na odpoczynekszukałem bo plątało mi się po głowie wiele myśli, które chciałem uporządkować, zrozumieć… albo przynajmniej rozeznać.

Myślałem, że najlepszym sposobem na odpoczynek i wyrwanie się z codzienności, będzie wyjazd gdzieś za miasto…
Może do Kłodzka, Opola, Bytomia, albo Sącza…


Jednakże Pan znów pokazał mi, że ma własne rozwiązania.
Leże teraz w domu i jestem chory. Odpoczywam i wyrwałem się z „codzienności”.

Czas leci obok mnie… mało obchodzi mnie, która jest godzina… jedyny związek pory dnia z moją osobą, to zachowania i obecność współdomowników, oraz nasilanie się gorączki… „Kto w swej chorobie dotrwa poranka, nie musi się martwić o dzień…” to tak z moich obserwacji hasło powstało.

W każdym razie już od jakiegoś czasu zmagam się ze sobą by stanąć przed Przyjaciółmi i powiedzieć im:
Szliśmy razem drogom. Razem na tej wąskiej i trudnej drodze, rozwijaliśmy się i stawaliśmy się bardziej bliscy naszemu Panu, który wszak jest celem naszej wędrówki. Gdy na drodze swej napotkaliśmy mieścinę, razem odpoczęliśmy w niej, odkładając na bok naszą drogę w samorozwoju. Ja jednak, czuje w głębi serca pragnienie podążania dalej starą ścieżką. Ja czuje pragnienie bycia bardziej. Ruszam więc, mając za jedyną pewną rzecz, że nie idę wielką drogą łatwizny, lecz stąpam po zamglonym gruncie zaufania. Jeśli chcesz, chodź ze mną… jeśli pragniesz pozostać… proszę… nie szukaj mnie nigdy na wielkich szlakach występnych.


Wiem również, że kiedyś przyjdzie czas by te same słowa (lub trudniejsze) ofiarować rodzinie. Lecz nie teraz się to dzieje lecz wtedy, gdy więzy krwi staną się dla mnie niczym.
I Gdy za moim Panem powtórzyć będę mógł:
Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką
Nie Krew lecz Czyny.


Dużo rozmyślań. Te i wiele innych przechadza się po moim osłabionym umyśle…
Mam teraz czas… rozeznam te myśli i uczynię co będzie do uczynienia
.



A Wy Bracia i Siostry, cieszcie się.
Bo chodź nadchodzi czas smutku, gdy zabiorom nam Oblubieńca, i do serc swych tego dnia nie będziemy mogli go przyjąć, to nadejdzie też czas, gdy w weselu i radości wspominać będziemy Jego wielkie zwycięstwo.
Zwycięstwo, które nastało, które się staje, i które przyjdzie.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Monika Grzegorzewska pisze...

trudno jest rozeznać tę drogę... modlę się za Ciebie, Czucz, bo przywiązałam się do tego bloga.
Obyś znalazł kierunek, w którym powinieneś iść.

Funatyk pisze...

Cieszę się, z Twych słów Moniko. Jeśli wszak modlitwa mojej matki sprawiła, że dane mi było zachować życie fizyczne przy narodzinach (zielone wody płodowe, zakażenie okołoporodowe, skręt jelit itp.), to wierzyć mi pozostaje, iż modlitwa za mnie stanie sie przyczyną rozwoju i życia wiecznego. Wszak walka trwa.

Istotnie trudna to droga, szukać Chwały Bożej i dobra ludzi innych niż ja sam, lecz nie jest to droga niejako zarezerwowana tylko dla mnie... każdy może chcieć Nią podążać... A jeśli tak, to może komuś uda się też, Pragnąć Nią iść.

Monika Grzegorzewska pisze...

Najgorsze jest to, że to pragnienie często istnieje w nas wbrew rozsądkowi, budzi lęk i przerażenie.. bo droga niełatwa. a tak trudno jest zrezygnować z pójścia na skróty.

Funatyk pisze...

Oczywistym jest, że przeciw Pragnieniu powstaje tzw. rozsądek, że powstają przeciw niemu strach lub leń.

Jak powiedział na jednym IDMie pewien Jezuita, kiedy tłumaczył różnicę między "chcieć" a "pragnąć":
"(...) Jeśli już będziesz szedł drogą tego pragnienia, to całe piekło powstanie, żebyś zszedł z tej drogi."

Więc trzeba pamiętać o tym, że nie upadamy, żeby leżeć, lecz po to aby powstać. Gdy Odnosimy w Walce rany, to nie po to by się nad Nimi użalaż, lecz by po wygranej walce wspominać z dumą, za pare lat, że nie poddaliśmy się.

Bądź dobrej myśli Moniko i jak mawiał pewien prowincjał Jezuitów:
"Chciej chcieć" lub parafrazując Jego słowa...


"Pragnij Pragnąć MAGIS"