piątek, 1 stycznia 2010

Sylwester

Wczoraj ze Wspólnotą MAGIS we Wrocławiu świętowaliśmy im. sylwestra.
Cieszę się z tych młodych.
To dobrzy ludzie i chcą głosić to czego doświadczyli we Wspólnocie, wiec wierze, że doświadczyli czegoś wartościowego.
Zauważyłem dwa upadki we wprowadzaniu Chrystusowej nauki w życie jeśli chodzi o młodych.

Nie pamiętam czy pisałem już na blogu.
Jakiś czas temu do Wspólnoty dołączył dobry wojownik.
Miał chęci, ambicje i mnóstwo entuzjazmu.
Ponoć miał jeszcze „brudną historię”.
Ponoć w szkole przez długi czas wyśmiewał i „prześladował” naszą Wspólnotę.
Nie wiem ile było w tym prawdy ile koloryzacji. Dla mnie ten gość miał czystą kartę w dniu gdy przyszedł do MAGISu.
Niestety ludzie którzy chodzili z Nim do szkoły wcześniej, znali Jego historię i nie za bardzo umieli ją zapomnieć.
Kiedy usłyszałem pierwszy raz o tym Jego brudzie który się za Nim ciągnął od razu przypomniał mi gość Św. Pawła.
Trochę zawiedli tu ludzie, którzy nie umieli mu zapomnieć.
Trochę zawiodłem ja, bo za późno zauważyłem że coś się pieprzy.
Trochę zawiódł ów Wojownik, bo ostatecznie się poddał.
Lecz wierze, że ten właśnie Wojownik, w przypływie odwagi, da Nam jeszcze kiedyś szanse na kolejną próbę.


Druga sytuacja wyszła wczoraj.
W środku naprawdę dobrej imprezy, odwiedzili nas trzej niezapowiedziani goście. (Dobrzy ludzie, ale nie deklarowali się jakoby chcieli z Nami świętować).
Jeden z Nich był ciut podchmielony i było to czuć stojąc naprzeciw. (Warto tu wspomnieć, że we Wspólnocie bawimy się bez wszech-obecnego alkoholu.)
Nie zachowywał się agresywnie, bawił się spokojnie.
Pomimo to kilkakrotnie w różnych miejscach (kilka kątów na salki, kuchnia i chyba nawet składzik) słyszałem opinie, że jak to tak, że taki i owaki i że jak w ogóle śmie. Głównie kierowało się do: „Dlaczego nikt go nie wyprosił”, choć ani razu nie padło dosłowne stwierdzenie.
I znów przyszły mi do głowy słowa Pisma. Kto jak nie Faryzeusze, zarzucał Chrystusowi przebywanie, świętowanie i zabawę z dziwkami, oszustami, „zdrajcami narodowymi” i urzędnikami?
To dwa wydarzenia, które po części mnie zabolały. Aczkolwiek mały jest ten ból w porównaniu z mobilizacją, jaką mi nadały owe fakty.
Czemu Mobilizacją?
Bo widzę, że jest jeszcze robota do wykonania.
Bo widzę, że walka trwa.
Bo widzę, że prawie osiedliśmy „na laurach”.
I widzę, że Bóg czuwa, bo dał (przynajmniej mi) lekki chlast po ryju, żebym z tego wszystkiego się podniósł.


Wracając do tematu zabawy.
Było dobrze. To akurat umieją ludzie.
W pewnym momencie (po serii szybszej melodii) ktoś mi powiedział, że jestem spocony jak świnia.
Odpowiedziałem mu, że dziś Wieprze mogą Nam zazdrościć tego potu.
Mało było wolnych tańców (jakieś dwa i pół).
Dlatego co jakiś czas robione były „przerwy na ciastko”.
Zapalaliśmy trochę światła i lekko wyciszaliśmy muzykę.
Gdy podczas jednej z takich przerw usłyszałem dość „skoczną” muzykę, pomimo zmęczenia nie oparłem się i zacząłem podrygiwać na „parkiecie” wraz z Dudim (który miał podobny mojemu zapał).
I wtedy poczułem się „stary”. Gdy pod koniec piosnki nogi kazały mi wyluzować. Potem jeszcze raz mi to wróciło, przez chwile nie miałem sił pogować (przy okazji mnie to zaskoczyło).


Pamiętam jeszcze kilka lat temu pierwsze zabawy MAGISowe, gdy mocno ograniczony gust muzyczny pozwalał mi tańczyć tylko kilka razy w ciągu nocy, i jak przez następne lata powoli ośmielałem się do tańca. Wczoraj udowodniłem sobie, że umiem się wyluzować.

Na sam koniec, gdy między czwartą a piątą odpadli prawie wszyscy, którzy nie mieli zacięcia do rocka.
Dudi postanowił puścić cztery piosenki podrząd jakiegoś ich ulubionego zespołu (EJSI DISI) czy coś takiego.
Fajnie grają i da się rozerwać przy tym, ale wcześniej już trochę kondycja mi siadała.
Więc gdy wróciłem do domu czułem jak gdyby mi po płucach ktoś walił kilka godzin kijem, a karku nie umiałem utrzymać w pozycji pionowej.


Ostatecznie sprzątanie.
Wydaje mnie się, że zakończone sukcesem.


Wielkie dzięki dla ekipy, która została posprzątać oraz dla Dudiego i Kaca, którzy zajęli się muzyką.

A i był jeszcze pewien incydent…
Jeden z ludzi z mojej grupki, zrobił sobie coś w nogę (w okolicach kostki).
Nie wiem co ale nie wyglądało klawo.
Poza tym faktem to była dobra impreza.

4 komentarze:

Simfanka pisze...

Cieszę się, że imprezka się udała :)

I podziwiam Cię, że mimo wszystko płyniesz pod prąd i że mobilizujesz się wciąż do walki. Jesteś moim idolem i będę brała z Ciebie przykład :P

Trzymaj się ;)

Monika M. pisze...

Sylwester we wspólnocie jest całkowicie inny, wolny od dzisiejszej wszechobecnej komercji, od alkoholu... Świetnie się dzieje, że są tacy ludzi, którzy chcą w ten sposób się bawić, pozdrawiam :)

Monika Grzegorzewska pisze...

ech... no, mój też trochę wniósł w tym roku. Pierwszy od 3 lat bez alko, z czego jestem o tyle dumna, że inni nie stronili, kusili. Mimo to się udało.

A jakieś postanowienia noworoczne, Czucz?

Funatyk pisze...

Postanowienia... Planowałem coś związanego z systematycznością i estetyką.

Nikt nie mówi, że to musi być od razu coś nowego. Po prostu postanowiłem wypowiedzieć bunt najmniejszym oznakom lenistwa i bez żadnych wykrętów, (że nie zdążę do szkoły, że nie mam siły, że zaspałem, że cokolwiek) będę co dzień robił pompki i mył zęby ;]

Gdybym rzucił się na coś czego wcześniej w życiu nie robiłem to nie poćwiczyłbym systematyczności.