poniedziałek, 21 czerwca 2010

Podróż i 18stka Piotera.

Mówiłem sobie, że dam rade napisać notkę o moim wyjeździe.
Tak mi się udało do tego zabrać, że jak w Czwartek wieczorem wróciłem, to na Blogu do dziś pusto.

Więc wspomnę tylko, że wyjazd był owocny i to niejednokrotnie.
Spotkałem przynajmniej cztery osoby, którym mogłem pomóc.
Dla spotkania każdej z tych osób ten wyjazd nabierał sensu. Więc można by powiedzieć, że czterokrotny owoc otrzymałem, ale byłaby to nieprawda.
Otrzymałem przynajmniej pięciokrotny owoc.
Albowiem nauczyłem się modlić.
Nie dotarłem do wszystkich miejsc i ludzi, których planowałem odwiedzić.
Spotkałem wielu ludzi, których spotkać się nie spodziewałem.
Właściwie, jeszcze jednym dobrodziejstwem wyjazdu jest fakt, że młodzi ze wspólnoty samodzielnie skoordynowali się, do nakręcenia filmu na IDMy i odwalili kawał dobrej roboty, do której ja nie dałbym rady ich zmotywować.

Po powrocie, nie siedziałem długo w domu, gdyż z soboty na niedziele byłem w Turawie, na osiemnastych urodzinach Piotera (z MAGISu Opolskiego).

Jakoś tak jest, że ludzie często skręcają w rozmowie ze mną na temat Szefa, religii, Wiary...
Czasem łapię się na tym, że ja zaciągam do tych tematów w rozmowach, jednakże rzadko to robię, a rozmawiam często.
Może to Boży Dar.
Może to Jego Misja dla mnie.

Na wspomnianym ognisku, spotkałem trzy osoby, w pewnym sensie, symbolizujące typy osobowości w znacznie większej społeczności:
-Dziewczyna, która Szukała.
Twierdziła, że nigdy nie doświadczyła Boga. Interesowała się Biblią i zachowaniami Chrześcijan. Interesowała, się też innymi religiami choć Chrześcijanie byli Jej najbliżsi.
Czuła, że musi istnieć Bóg, choć nie miała pojęcia Kim lub czym (bo tą opcję też rozważała) jest.
Nie umiała zdefiniować zła i dobra, lecz pytała o Nie, twierdząc, że nie istnieje jako-takie "zło" i "dobro".
-Chłopak, Zbuntowany.
Buntował się przeciw wszystkiemu i miałoby to sens gdyby swoją wiedzę oparł, na czymś więcej niż medialne popularne kłamstwa i to w dość krzywej (nawet jak na dzisiejszy skrzywiony świat) interpretacji.
Gdy sobie wypił, nie dało się już z Nim specjalnie konwersować, bo przestał przyjmować cudze słowa i denerwowało go najbardziej to, że nikt się z nim nie kłócił.
Dlatego, by mieć się z kim kłócić, wkładał ludziom w usta słowa, które jego zdaniem powinni wypowiedzieć.
Gdy wypił więcej, zaczął rzucać kurw*mi i innymi nietrafnymi synonimami przecinków, czym mnie zdenerwował, gdyż przy ognisku siedziały wówczas jeszcze niewiasty.
Jego bunt przerósł jego rozumowanie i to mnie zmartwiło, bo był jednym z ludzi, niszczących opinię na temat "buntu" w społeczeństwie.
-Turek, Wierzący Muzułmanin.
Gość siedział uśmiechnięty i spokojny przy ognisku. Może było to spowodowane, nieznajomością języka Polskiego. Moim zdaniem jednak, nie należał do ludzi kłótliwych z natury.
Zaimponował mi, swoją wiernością, wobec wyznawanych zasad. Nawet rano, zaspany i głodny upewniał się czy w tostach nie ma mięsa.
Ponieważ w wolnej chwili modliłem się, za wcześniej wspomnianą dwójkę, zauważył różaniec.
Był ciekawy, pytał ludzi o niego.
Potem wytłumaczył nam, że w jego religii jest coś podobnego i na czym polega.
Mógłbym do tych trzech osób dodać jeszcze jedną, spotkaną podczas tego wyjazdu przed urodzinami, ale jego sytuacja (w tym co jestem w stanie opisać) nie różni się wiele od przytoczonej na początku dziewczyny, choć (w tym czego opisać się nie da) każdy człowiek jest postawiony w zupełnie indywidualnej sytuacji.

Jeździłem pociągami i autobusami, bywałem dłużej na na "pustynnych" spacerach, miałem sporo czasu, natchnienia, ołówek i kartkę, więc skrobnąłem coś wierszy.
Już niedługo wrzucę je na bloga.

1 komentarz:

Adrian pisze...

Zazdroszczę Ci tego wyjazdu. Tej Wolności wyjazdu. Pociągu, autobusu, pustyni, kartki i ołówka...
Zaglądam na Twój blog już od jakiegoś czasu i widzę w Tobie chłopaka, który odnalazł swoje Dzikie Serce.
Przeczytałem Eldredge`a jakiś rok temu. Próbowałem zmienić swoje poukładane życie, rozbudzić dzikość, zerwać z grzecznym i miłym chłopaczkiem. Chodziłem tam, gdzie wcześniej mnie nie było, spotykałem się z ludźmi, z którymi nie chciałem się spotykać, zacząłem myśleć inaczej, zrozumiałem, że moje serce jest totalnie połamane. Ale po roku nie zmieniło się wiele. Nowe miejsca nie dały radości, ludzie, których nie chciałem spotkać, a spotykałem z własnej woli, nie ubogacili mnie, a nawet bardziej zdołowali. Zrozumienie, opłakanie i polecenie swoich ran Panu, nie uleczyło ich...
Stoję w miejscu, chociaż nie chcę tego i robię ile w moje mocy, by iść do przodu.
Może mógłbyś mi coś poradzić... Ty kroczysz już tą drogą zdecydowanie.
>>> blizejboga.bloog.pl