One Love sound fest 2008, który odbył się wczoraj, był imprezą godną wielu opinii które o Nim krążą. Innymi słowy… było świetnie ;]
Najbardziej rozruszał imprezę koncert NDK (Natural Dread Killaz). Przy którym sala (Główna scena w Hali Ludowej), wypełniła się po brzegi pozytywną atmosferą i prawie tak samo, współziomkami. Właśnie na ich koncercie udało mi się wraz z kilkoma ludźmi (których w ogóle nie znałem) rozkręcić positive pogo (w kręgu, o promieniu około 10 osób). Ci też ludzie podnieśli mnie do góry i rzucili na ręce następnych (zaczepiste uczucie) i tym sposobem „dopłynąłem”, „doleciałem” … „zostałem doniesiony” między barierki a scenę, czyli w ramiona dziwnie uśmiechniętego pracownika ochrony. Wbrew moim pierwszym przypuszczeniom, zamiast wywalić mnie z koncertu wskazał tylko drogę, jak wyjść za barierki.
Po koncercie NDK, udałem się z ludźmi których znałem do osobnego pomieszczenia, gdzie ludzie przychodzili zapalić, bądź też napić się. Ja osobiście nie piłem i nie paliłem, choć we wspomnianym pomieszczeniu dym był gęstszy niż przy przeciętnym pożarze, a po kilku oddechach i tak alkomaty, wskazałyby stan upojenia. W tym pomieszczeniu paru ostro zakręconych ludzi zainicjowało użycie śmietników jako bębna (czy nawet perkusji), więc w odpowiedzi na to, starałem się rozruszać okolicznych ludzi, do skoków tańców itp.
Zastanawia mnie na ilu będę filmikach na „youTubie”?
Trochę później spotkałem jeszcze znajomych z Opola. Nie była to jakaś wielka wataha, ale jednak byli ;]
A.M.D.G. Bracia i Siostry.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Sto lat, sto lat ^^ xd
Dobrze jest sobie tak po prostu poszaleć na koncercie :D Szkoda że mnie tam nie było,chętnie bym sie pobawiła :D
^^
szkoda :P
Prześlij komentarz