poniedziałek, 31 maja 2010

-.-

No i muszę odłożyć wyjazd.
Wczoraj wieczorem po prostu nie miałem sił.
Prosiłem w wieczornej modlitwie by Pan, jeśli mam jechać, dodał mi ich chociaż tyle bym dotarł na dworzec.
Rano obudziłem się z biegunką, gorączką, jeszcze większym bólem gardła, i taką dziwną zmianą temperatury przechodzącą po plecach.
-.-
W czasie pisania powyższego, flegma postanowiła o sobie przypomnieć i głód wywołany brakiem apetytu też.

Ten wyjazd maił być spotkaniem z pewnymi ludźmi, z którymi pragnąłem się spotkać już dawniej.
Miał być też odpoczynkiem.

Bóg miał inną koncepcję odpoczynku.


Na wszystko przyjdzie czas.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

wydawać by się mogło, że masz coś do zrobienia w domu, jak również że miejsca do których się udajesz nie są jeszcze gotowe na tą wizytę.
Nie łam się - proś może nie tyle o siłę co o ujawnienie Woli:)
pozdrawiam!
oh, U know who:)

Monika Grzegorzewska pisze...

pozostaje życzyć powrotu do zdrowia.
ważne, żeś się na matury nie rozłożył.

Jakub Ruszniak pisze...

Witam, myślę że nie ma się co martwić. Domyślam się, że możesz mieć żal, że wyjazd się nie udał, ale możesz to wszystko ofiarować Panu na Jego większe uwielbienie. Pozdrawiam! :)

Funatyk pisze...

Nie mam żalu.
Cieszę się, że mnie pokierował.