piątek, 4 września 2009

Wiersz Dwunasty

„Teatr”



Uwielbiam w teatrze, taką wolność bycia…
Kim chcesz możesz zostać zmieniając okrycia.
Zdarty wkładam płaszcz i żebrakiem się staje,
Przekładam rewers – Królewski stan przystaje.

Przechodzę dwa kroki i mile przebyłem,
Mijam całą scenę – nic się nie ruszyłem.
Kartonowy symbol Wrota transformuje,
Drzwiami karczmy, zamczyska bramy mianuje.

Przed wejściem moim, dźwięki twarz mą stwarzają.
Biskup! Światło świec i organy zagrają.
Książe! Tron z krzesła i giermek uniżony.
Nędzarz! Gdy spluwają w me ręce barony.

To tutaj się bezdźwięczna przygrywka zdarza,
Gdy za swój instrument się światło uważa.
To tu skryć Ono potrafi skrytobójcę,
To tu przyłapie na złym czynie zabójcę.

Gdy w małej celi pętają mnie okowy,
Wyzwolę się szarpnięciem na rozkaz z głowy.
Gdy horda nikczemników przede mną staje,
Ruszam i walczę, lecz bólu nie doznaję.


Gdy światło czas zatrzyma,
Kurtyna świat zakończy,
To rzucę się oczyma,
W gąszcz realności pnączy.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

tak uwielbiam teatr tylko czasem wydaje się ze zycie staje się teatrem...
czy to tak ma być??
nie wiem sama czasem dobrze jest się tak pobawić ale nie można ciągle bo kiedys na takie życie ,,tetrem''scenariusz się skończy i się sami w sobie zagubimy..